Początek rywalizacji z Czarnymi

Już w najbliższą sobotę czeka nas ligowe spotkanie z Czarnymi Słupsk. Mecz, który po prostu trzeba wygrać. Ja osobiście życzę sobie wysokiego pogromu, ale o to nie będzie łatwo.

Czarni zaraz za Anwilem oraz Treflem Spot mają najdłuższą serię gier w najwyższej klasie rozgrywkowej z zespołów cały czas utrzymujących się w elicie. Dlatego spotkania między naszymi klubami mogą szczycić się bogatą historią. Ja chciałbym przypomnieć początek rywalizacji z Czarnymi. Nie chodzi mi o genezę wzajemnej antypatii, ale o czysto sportowy aspekt.

Debiut Czarnych Słupsk w PLK miał miejsce w sezonie 1999/2000. Droga obydwu zespołów skrzyżowała się już w czwartej kolejce. Dokładnie miało to miejsce 19 września 1999 roku w Słupsku.

Anwil 1999/2000FOTO: Źródło
Anwil Włocławek 1999/2000

Hala Gryfia wypełniła się wtedy po brzegi (klub zagwarantował kibicom darmowe wejściówki) i gorąca atmosfera na trybunach na pewno nie pomagała naszym koszykarzom. Może to wpłynęło na formę Anwilowców. Ciężkie było to spotkanie. Nie mogliśmy złapać swojego rytmu i notowaliśmy sporo strat, które na tym poziomie nie powinny mieć miejsca. Czarni pokazali, że jak na beniaminka mają wielki charakter i grają z niesamowitym zacięciem. Nie było straconych piłek dla Krzysztofa Wilangowskiego. Popularny „Smok” robił świetną robotę pod koszami i rzucił nam 17 punktów.

Całe spotkanie było niezwykle wyrównane, a momentami wydawało się nawet, że to Czarni mają więcej do powiedzenia, bo wynik był dla nich korzystny przez znaczną część spotkania. Na niecałe 10 minut przed końcem prowadzili nawet 59:48. Od tego czasu jednak gra gospodarzy bardzo zwolniła i zrobiła się nerwowa. W barwach Anwilu grali bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy przełożyli to na parkiet w decydujących momentach.

Na niecałe dwie minuty przed końcową syreną udanie piłkę dobił Wilangowski i było 67:64 dla Czarnych. Szybko z półdystansu odpowiedział jednak Edar Sneps. W kolejnej akcji Marcus Timmons ukradł piłkę Johnowi Taylorowi. Mieliśmy niezwykle ważne posiadanie. Za trzy nie trafił Timmons, ale Sneps zaliczył kluczową zbiórkę w ataku. To chyba zmieszało graczy Czarnych, bo pod koszem niekryty pozostał Ted Jeffries i wyprowadził włocławski zespół na prowadzenie. Gospodarze mieli jeszcze szansę, ale Anwil postawił naprawdę szczelną defensywę, co skutkowało tym, że Jaka Daneu musiał rzucać z trudnej pozycji i nie trafił. W naszej akcji szybko faulowany był Raimonds Miglinieks, ale Łotysz był bezbłędny na linii. Czarni jeszcze coś szarżowali, ale zakończyło się to kontrą Anwilu i łatwymi punktami Tomasza Jankowskiego. Równo z końcową syreną za trzy trafił jeszcze Wilangowski, ale to tylko zmniejszyło porażkę beniaminka. Nie daliśmy wyszarpać sobie tego zwycięstwa.

Jak powiedział komentujący to spotkanie Piotr Sobczyński: „Proszę Państwa, rutyna wzięła jednak tutaj górę”.

Nie było to ani łatwe ani dobre spotkanie Anwilu. Najważniejsze jednak, że zwycięskie. Oprócz wspomnianego Wilangowskiego sporo krwi napsuli nam również Jaka Daneu oraz John Taylor. Na szczęście my mieliśmy silne oparcie w postaci kapitana Tomasza Jankowskiego. Bardzo dobrze grał również Miglinieks. Szkoda, że w kilku przypadkach koledzy nie orientowali się, że Łotysz adresuje do nich świetne podanie albo przestrzelali w pewnych sytuacjach pod samym koszem.

Czarni Słupsk – Anwil Włocławek 69:72 (37:22)

Czarni: Wilangowski 17, Daneu 15, Taylor 14, Harrison 10, Rutkowski 7, Gadaszew 6, Karaś 0, Mrożek 0, Mencel 0

Anwil: Jankowski 17, Miglinieks 16, Jeffries 15, Sneps 14, Prawica 6, Tomaszewski 4, Timmons 0, Kondraciuk 0

Przypomnę jeszcze, że w swoim debiutanckim sezonie Czarni na pewno wstydu nie przynieśli i zakończyli ligowe zmagania na 8 pozycji.

3 odpowiedzi do “Początek rywalizacji z Czarnymi”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *