Doskonale pamiętam mecz w Krośnie z zeszłego sezonu. Takie spotkanie w stylu „niby wszystko kontrolujemy, a na koniec w plecy”. Ojjj bolą takie porażki bardziej niż sytuacje, gdy drużynie od początku nie idzie. Dlatego to Krosno zapadło w pamięci jako trudny teren i teraz też nie byłem pełen optymizmu. Wczorajszy mecz był jednak zupełnie inną historią, a właściwie tym razem obyło się bez historii w Krośnie. Miasto Szkła tworzyło tylko tło dla naszego Anwilu. Między zespołami była wręcz przepaść. Różnica kilku lig.
