Nadszedł czas na konfrontację Mistrza z Wicemistrzem Polski. Stal Ostrów Wielkopolski do tej pory nie przegrała na swoim terenie. Anwil jednak zakończył tę serię. „Rottweilery” po dobrym spotkaniu zwyciężyły 73:80.
- Tego dnia Anwil był po prostu zespołem lepszym. Nasza ekipa była bardziej skoncentrowana i lepiej korzystała z błędów rywali. Widać było, kto może szczycić się tytułem Mistrza, a kto jest tą drugą drużyną.
- Jestem zadowolony z naszej defensywy. Obrona strefowa i mądre podwojenia przynosiły korzyści. Momentami Stal miała bardzo duże problemy z kreowaniem dogodnych pozycji.
- Anwil kontrolował spotkanie, ale gospodarze nie są słabą ekipą i udowodnili to na parkiecie. W drugiej kwarcie byliśmy nawet na +17, ale Stal dzięki swojej determinacji nie odpuszczała. W czwartej kwarcie zniwelowali straty do zaledwie dwóch punktów. Nie ukrywam, że serce trochę mocniej mi zabiło. Na szczęście, dzięki swojej koncentracji oraz rozwadze, przetrzymaliśmy ataki gospodarzy i dowieźliśmy spokojne zwycięstwo do końcowej syreny.
- Mocnym atutem „Stalówki” byłą walka na tablicach, a szczególnie tych atakowanych. Oj mocno dali nam się we znaki podkoszowi Stali. Przegraliśmy zbiórki 37:30. Szczególny podziw budziła walka gospodarzy na atakowanej tablicy. Stal zebrała aż 18 piłek w ataku, czyli prawie tyle samo co w obronie. Szczególnie brylowali przy tym Shawn King oraz Ivan Maras. Pochodzący z Saint Vincent i Grenadyny środkowy zanotował 7 punktów i 13 zbiórek (7 w ataku). Z kolei Czarnogórzec uzbierał 11 punktów i 8 zbiórek (5 w ataku). Całe szczęście, że nie dopuściliśmy do łatwego punktowania po tych wszystkich ponowieniach.
- Bardzo cieszy mnie forma, którą prezentuje Kamil Łączyński. Mecz znowu rozpoczął na ławce, ale gdy pojawiał się na parkiecie, to nasza gra wyglądała znacznie lepiej. Łatwiej dochodziliśmy do dogodnych pozycji rzutowych. „Łączka” zakończył spotkanie z dorobkiem 9 punktów i 9 asyst. Oby problemy zdrowotne już nie wróciły, a nasz kapitan utrzymał taką dyspozycję do końca rozgrywek.
- Dość często obok Łączyńskiego na parkiecie przebywał Vladimir Mihailović. Wreszcie! Wielokrotnie pisałem, że Czarnogórzec to bardziej rzucający obrońca niż rozgrywający, a ten mecz to potwierdził. „Łączka” zajął się konstruowaniem akcji, a Vlado był skupiony na zajęciu dogodnej pozycji i punktowaniu. Efekt? Mihailović zaliczył 3/3 z dystansu, co przełożyło się na jego 9 punktów. To rozwiązanie naprawdę działa, więc mam nadzieję, że Igor Milicić będzie chętnie z niego korzystał.
- Ostatnio Nikola Marković znalazł się w prawdziwym ogniu krytyki. Sam należałem do tej grupy, bo Serb grał po prostu poniżej oczekiwań. Znacznie poniżej oczekiwań. Jak Marković zareagował na tę całą falę krytyki? W najlepszy możliwy sposób. Rozegrał bardzo dobre spotkanie w Ostrowie Wielkopolskim. Jego dorobek to 12 punktów, 7 zbiórek oraz 3 asysty. Z nim na parkiecie byliśmy na +22. Marković był naszym najlepszym strzelcem oraz zbierającym. Wreszcie do tych swoich tańców z piłką dołożył wykończenie. Mam wrażenie, że ta jego dobra gra zaczęła się na początku drugiej kwarty. W jednej z akcji Serb otrzymał piłkę na obwodzie, gdzie był zupełnie niekryty. Sam wydawał się trochę zdezorientowany taką sytuacją, ale postanowił oddać rzut, który okazał się celny. Po tym wydarzeniu jego pewność znacznie wzrosła i Marković został mocnym punktem naszego zespołu. Oby to spotkanie okazało się wielkim przełamaniem w jego „anwilowskiej” karierze.
- Znowu dała o sobie znać szeroka ławka Anwilu. Tylko Marković uzyskał dwucyfrową zdobycz punktową, ale każdy od siebie coś dorzucił. Każdy nasz zawodnik, który pojawił się na parkiecie, wniósł sporo od siebie i dołożył jakieś punkty do puli zespołu. Ta szerokość składu przełożyła się również na minuty poszczególnych graczy. Najdłużej w naszych szeregach grał Josip Sobin, ale to było zaledwie 26,5 min. To nasza siłą i cieszę się, że kolejny raz udało się to w pełni wykorzystać.
- Na miejscu kibiców „Stalówki” z niecierpliwością czekałbym na moment, gdy Mike Scott zostanie zwolniony. Amerykanin miał być czołową postacią w ekipie trenera Wojciecha Kamińskiego, ale nie spełnia pokładanych nadziei. W meczu z Anwilem zanotował 0/6 z gry. Był większym zagrożeniem dla swojego zespołu niż dla naszego.
- W ekipie gospodarzy o wiele większym zaufaniem cieszy się Nemanja Jaramaz. Serb dołączył do Stali już w trakcie rozgrywek, ale w ciężkich sytuacjach piłka wędruje właśnie do niego. Taki niepisany lider. Nasz były zawodnik zanotował w tym meczu 12 punktów i 8 asyst. Był groźny, ale na szczęście to nie był jego dzień na obwodzie. Jaramaz zanotował zaledwie 1/7 za trzy.
- „Swoje” zrobił również Michał Chyliński. Troszkę nas postraszył tymi swoimi umiejętnościami strzeleckimi i zdobył 14 punktów. Co ciekawe, dwie pierwsze kwarty zakończył celnymi „trójkami” równo z syreną.
- Meczem ze Stalą zakończyliśmy pierwszą rundę tego sezonu PLK. Początek był ciężki, bo zaczęliśmy od bilansu 2-3. Teraz nasza sytuacja jest jednak zupełnie inna. Legitymujemy się bilansem 12-3 i należymy do ścisłej ligowej czołówki. Co więcej, drużyna z Ostrowa była naszą dziesiątą „ofiarą” z rzędu. Piękna seria trwa i wierzę, że nie zakończy się tak szybko. Jest dobrze!