Decyzja zapadła – Grzegorz Kożan został nowym trenerem Anwilu! Przyznam szczerze, że to dla mnie spore zaskoczenie. Jeszcze kilka tygodni temu nie brałem takiej opcji nawet pod uwagę. Nasz klub poszedł tym razem w zupełnie innym kierunku niż zazwyczaj. Nie żadne wielkie nazwisko z zagranicy, nie ktoś z dorobkiem i CV pełnym medali, a człowiek stąd, z naszego miasta. Człowiek, który latami był tuż obok – w cieniu, jako asystent. Musiał w końcu zrobić krok do przodu w swojej karierze i cieszy mnie, że to właśnie od naszego klubu dostał tę wielką szansę.

Dla Kożana to będzie absolutny debiut w roli pierwszego trenera. Nie mam żadnych wątpliwości, że czysto koszykarsko ma ogromną wiedzę. Pracował z różnymi szkoleniowcami, widział wiele, był częścią różnych sztabów. Zbierał doświadczenie nie tylko w szeregach „Rottweilerów”, ale również w Reprezentacji Polski. Wiemy jednak, że czym innym jest pomaganie, a czym innym samodzielne prowadzenie drużyny. Teraz to on będzie na świeczniku. To jego decyzje będą oceniane, to on będzie rozliczany z wyników i to on będzie musiał stawić czoła mediom, presji oraz kibicom. Każde jego słowo i decyzja będą analizowane.
Duże wyzwanie. Przede wszystkim w aspekcie zarządzania ludźmi. To nie tylko ustalanie rotacji, zagrywek i analizowanie rywala. To codzienna praca z zawodnikami – budowanie relacji, motywowanie, radzenie sobie z trudnymi charakterami, atmosferą czy kryzysami. Jestem bardzo ciekaw, jak trener Kożan sobie z tym poradzi.
Widzę w tym ruchu spore ryzyko, ale widzę też szansę. Wiemy z doświadczenia, że zatrudnianie „wielkich trenerów” z zagranicy nie zawsze gwarantuje sukces. Czasami wręcz przeciwnie – kończyło się to sporym rozczarowaniem. Jeśli nie było dostępnego trenera, który realnie dawałby gwarancję sukcesu – to może warto było postawić na swojego człowieka. Kogoś, kto naprawdę czuje ten klub, kto zna to środowisko, kto nie będzie potrzebował czasu, żeby zrozumieć „o co chodzi” w Anwilu. Może właśnie to jest klucz – dać szansę ludziom, którzy mają Anwil w sercu, a nie tylko w CV.
Kożan nie będzie sam. U jego boku znajdzie się m.in. dobrze nam znany Marcin Woźniak w roli pierwszego asystenta. Panowie od lat razem pracują i znają się „jak łyse konie”. Dodatkowo do sztabu ma dołączyć jeszcze jeden asystent – osobiście widziałbym w tej roli byłego koszykarza. Poza tym za wyszukiwanie graczy oraz analizowanie rynku transferowego będzie odpowiadał Mariusz Szafran, znany szerzej jako „Sokar” – postać dobrze kojarzona w koszykarskim internecie, analityk z pasją, który także dostał od Anwilu swoją pierwszą poważną szansę. I to też mi się podoba. Bo może nadszedł czas, by zaufać ludziom, którzy przyszli tu nie po samą wypłatę, ale dlatego, że im naprawdę zależy.
Od lat podziwiam wiedzę, którą posiada „Sokar”. Zresztą wiele klubów korzystało z jego pomocy w przeszłości – nasz również (Jonah Mathews pozdrawia). Jedyny znak zapytania w mojej głowie dotyczy jego zaznajomienia z branżą „od środka”. Mariusz jest pasjonatem, który nie miał jeszcze okazji pracować na taką skalę, więc zapewne nie ma wyrobionych zbyt wielu kontaktów, a to czasami odgrywa dużą rolę na rynku transferowym. Na szczęście Filip Brylski rozszerza swój zakres obowiązków i oprócz spełniania roli kierownika zespołu będzie także odpowiadał m.in. za kontakt z agentami. Wierzę, że wspólnymi siłami ten duet jest w stanie zbudować coś naprawdę ciekawego.
Grzegorz – trzymam kciuki. Ten krok był nieunikniony, musiałeś w końcu wyjść z cienia i spróbować sił jako pierwszy trener. Cieszę się, że otrzymałeś tę szansę od Anwilu. To będzie ciekawy sezon. Z ryzykiem? Jasne. Ale też z nadzieją, bo może właśnie tak rodzą się nowe piękne historie.
zgadzam się z wpisem z pewnymi zastrzeżeniami:
– dlaczego 2.asystent ma być byłym koszykarzem, co to w ogóle wniesie do zespołu na tym stanowisku, czego nie wniesie asystent bez doświadczenia (rozumiem ekstraklasowego)? brakuje tego uzasadnienia w Twoim wpisie
– nie rozumiem również stwierdzenia „musiał w końcu zrobić krok w tym kierunku”? w jakim kontekście? wiele osób jest wieloletnimi asystentami i dobrze im z tym, moim zdaniem Grzegorz nie musiał, ale przede wszystkim chciał (chociaż to ogromne ryzyko dla niego, po tym będzie mu trudno wrócić na stołek asystenta)
– nie rozumiem również zarzutów, że jak ktoś przychodzi z zewnątrz, to mu mniej zależy niż komuś z Włocławka („po samą wypłatę”)- bycie trenerem, asystentem,skautem to tylko zawód i nikt nie pracuje we Włocławku z sentymentu. Jak ktoś myśli, że Griszczuk tyle lat był we Włocławku tylko z miłości do klubu, to lekko naiwny jest. Każdy w głowie zawsze podejmuje kalkulację- pójdę w świat, to może i zarobię więcej, ale wiąże się to z ryzykiem porażki, przenosin całej rodziny, aklimatyzacji w nowym miejscu, itp.
Dzięki za komentarz i już tłumaczę
1.. Były koszykarz w roli drugiego asystenta nie jest dla mnie koniecznym wymogiem. Po prostu uważam, że ktoś z takim doświadczeniem może mieć lepszy kontakt z zawodnikami. Może łatwiej do nich trafić.
2. Oczywiście, że nie musiał, ale chciał wykonać ten krok w swojej karierze. To naturalna kolej rzeczy. Wielu asystentów płynnie przechodzi do roli pierwszego trenera. Jeśli mają chęci, to ten krok musi w końcu nastąpić i tak było w przypadku trenera Kożana.
3. Oczywiście, że nie każdy z zewnątrz przychodzi tylko odbębnić swoje i zgarnąć pieniądze. Nie jest jednak tajemnicą, że ludziom związanym sentymentalnie z danym miejscem czy organizacją z reguły zależy bardziej. Tak już działają nasze umysły czy serca. Plus odchodzą czynniki o których wspomniałeś (przenosin całej rodziny, aklimatyzacji w nowym miejscu, itp.) i dzięki temu łatwiej skupić się na pracy.
Pozdrawiam
Na pewno jest to opcja ekonomiczna. Trener Kożan nie przytuli takiej kasy jak trenerzy zagraniczni czy topowi polscy Będzie można przeznaczyć więcej sianka na zawodników. Jest ryzyko, zobaczymy jak będzie życzę nowemu trenerowi samych udanych transferów i jedziem znów na mistrza
Lubię ten optymizm
Od ściany do ściany. Tym razem Anwil będzie walczył o utrzymanie w lidze. Żegnajcie medalowe aspiracje. Mocno ratlerki dopuścili z tonu. Ja karnetów już nie kupuje.
Odważna teza w momencie, gdy nie ma jeszcze składu
Mariusz ma potężne kontakty. Nie tylko w kraju ale też za granicą.
Bo to fachowiec