Kolejny mecz i kolejna porażka… Tym razem pokonał nas King Szczecin. Nasz zespół znowu rozegrał bezbarwne spotkanie. Anwil był zespołem słabszym i uległ rywalom 80:71. „Rottweilery” nie zachwycały ani w ataku, ani w obronie. Na dodatek popełnialiśmy stanowczo zbyt dużo strat i mieliśmy spore problemy w strefie podkoszowej. Grając taką koszykówkę, nie można myśleć o wygrywaniu…
Słowenia to mały, ale podobno bardzo urokliwy kraj. Podobno, bo niestety nigdy tam nie byłem, ale relacje znajomych oraz zdjęcia pozwalają mi wierzyć w te doniesienia.
Dla nas najważniejsze jest jednak, że koszykówka ma tam niezwykle silną pozycję. Przypomnę, że Słowenia jest aktualnym Mistrzem Europy. Młody Luka Doncić czaruje cały świat, Goran Dragić zaczyna przygotowania do finałów NBA, a to tylko „wierzchołek góry lodowej”. Uczciwie trzeba przyznać, że na koszykarskim polu mamy czego zazdrościć tej nacji. W PLK wielu Słoweńców też odegrało bardzo istotną rolę, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wpłynęli na rozwój naszej ligi. Wystarczy wspomnieć takie nazwiska jak Andrej Urlep czy Goran Jagodnik.
W Anwilu przedstawiciele tego kraju również odcisnęli swoje piętno. Szczególnie jeśli chodzi o trenerów. Wspomniany Urlep poprowadził nas do pierwszego Mistrzostwa Polski, a później jeszcze kilku jego rodaków zasiadało na naszej ławce. Nawet obecny szkoleniowiec Anwilu, Dejan Mihevc, pochodzi z tego państwa.
Wśród tych wszystkich słoweńskich trenerów był ktoś wyjątkowy. Ktoś uważany za prawdziwą legendę w swoim kraju. Prawdziwy „ojciec chrzestny” słoweńskiej koszykówki. Przez niektórych dziennikarzy nazywany nawet „bogiem”. Trener Zmago Sagadin jest bez wątpienia postacią ciekawą i mimo że jego przygoda we Włocławku nie trwała zbyt długo, to i tak warto przypomnieć tę historię.
Po ostatnim meczu z Treflem Sopot nasze humory nie były najlepsze. Od tego czasu nastąpiły jednak pewne zmiany. Do Anwilu wróciłIvan Almeida. Trzeba uczciwie przyznać, że to był powrót w wielkim stylu. Co więcej, „El Condor” pociągnął za sobą cały zespół. Anwil odniósł spokojne zwycięstwo 98:82, a goście nawet przez chwilę nie byli na prowadzeniu.
Po ostatniej porażce z Treflem Sopot straciłem nadzieję w dalsze funkcjonowanie Anwilu bez żadnych zmian. Nasz zespół, w tej formule, wykazywał zbyt wiele braków, a problemy z meczu na mecz były bardziej widoczne.
Wierzyłem, że te zmiany nadejdą, bo u sterów naszego klubu stoją ludzie, dla których priorytetem jest dobro zespołu. Nie sądziłem jednak, że nastąpi to tak szybko oraz tak spektakularnie. Wczoraj „ptaszki ćwierkały”, a dzisiaj doszło do oficjalnego potwierdzenia. Ivan Almeida, kolejny raz, wraca do Anwilu! Dodatkowym zaskoczeniem jest fakt, że podpisano dwuletni kontrakt. Po prostu WOW!!!!!!
Nasz Anwil kolejny raz rozczarował… Tym razem batalię w Hali Mistrzów wygrał Trefl Sopot. Końcowy wynik tego meczu to 74:89. Jeszcze w trzeciej kwarcie gospodarze wyraźnie prowadzili, ale później ich gra stanęła. To spotkanie brutalnie obnażyło wielkie problemy „Rottweilerów”.
Ostatni mecz nie był udany w wykonaniu naszego Anwilu… Pozostaje wyciągnąć wnioski i jak najlepiej przygotować się do kolejnego starcia. W najbliższej kolejce do Hali Mistrzów zawita Trefl Sopot. Wygrana to jedyna opcja!
Przy okazji tego spotkania postanowiłem kolejny raz uruchomić „wehikuł czasu” i przypomnieć nie jedno, a dwa pamiętne starcia z trójmiejską ekipą. W obu tych przypadkach można znaleźć wspólny mianownik, którym był Krzysztof Szubarga.
Nowy sezon ruszył bardzo szybko, więc równie szybko ruszam ze swoim rankingiem MVP.
W sierpniu Anwil rozegrał dwa spotkania o stawkę. Zaczęliśmy od meczu o Superpuchar ze Stelmetem. Tego spotkania raczej nikt nie chce pamiętać… Nastroje w naszym obozie były dość „grobowe”, ale szybko nadeszła rehabilitacja. W meczu inaugurującym nowy sezon PLK dość łatwo odprawiliśmyStal Ostrów Wielkopolski, a to przecież zespół, którego skład robi wrażenie.
Który zawodnik „Rottweilerów” zasłużył najbardziej na wyróżnienie? Tutaj raczej nie powinno być niespodzianek. Podobnie jak z przyznaniem drugiego miejsca. Natomiast podium postanowiłem zamknąć chyba trochę kontrowersyjnym wyborem.
Ostatnio nie mieliśmy zbyt wielu powodów do optymizmu. Po starciu o Superpuchar można było odnieść wrażenie, że wręcz wiszą nad nami „ciemne chmury”.
Na szczęście wystarczyło zaledwie kilka dni, aby na parkiecie zobaczyć odmieniony Anwil. „Rottweilery” grały bardzo ciekawą, sympatyczną, miłą dla oka i przede wszystkim skuteczną koszykówkę. Stal Ostrów Wielkopolski, po głośnych transferach, ma wysokie aspiracje, ale w Hali Mistrzów musieli uznać naszą wyższość. Mecz zakończył się wynikiem 91:70. Bohaterem spotkania okrzyknięty został Deishuan Booker, który zanotował 26 punktów oraz 5 asyst.