Pierwszoroczniacy w Anwilu

Niedawno kontrakt z Anwilem podpisał Tanner Groves. Obiecujący środkowy, które spore pokłady siły łączy z solidnym rzutem dystansowym, a do tego jest całkiem mobilny, jak na takie gabaryty.

Groves ma 24 lata i we Włocławku doświadczy pierwszego poważnego zetknięcia z profesjonalną koszykówką. Dotychczas występował jedynie w lidze NCAA. Grał dla dwóch uczelnianych zespołów – Eastern Washington Eagles oraz Oklahoma Sooners.

Wiadomo, że dla amerykańskich młodzieńców pierwszy kontakt z europejską koszykówką bywa szokujący. Jest to olbrzymi przeskok zarówno pod względem kulturowym, jak i czysto sportowym. Naszego nowego centra z całą pewnością czeka okres adaptacyjny. Groves nie jest jednak pierwszym zawodnikiem w historii naszego klubu, który przygodę na „Starym Kontynencie” rozpoczyna od Włocławka. Jak poradzili sobie jego poprzednicy?

Jaylin AiringtonFOTO: anwil24.pl
Jaylin Airington

Kris Lang (2002/2003)

Lang po ukończeniu słynnej uczelni North Carolina trafił do Włocławka. Pierwszoroczniak przeżywał trudne chwile z trenerem Andrejem Urlepem, ale wytrzymał, poprawił swoją grę i dzisiaj jest wspominany ze sporą sympatią przez fanów Anwilu. Nic dziwnego, bo amerykański center odegrał bardzo ważną rolę w naszym marszu po pierwsze Mistrzostwo Polski. Lang stanowił bardzo pewny punkt strefy podkoszowej Anwilu. Nie tylko skutecznie punktował spod obręczy, ale także dzielnie walczył o zbiórki i straszył rywali blokami. Po opuszczeniu naszych szeregów grał w kilku naprawdę mocnych ligach.

Brian Greene (2003/2004)

Greene nie zagrzał u nas miejsca i po kilkunastu spotkaniach opuścił Włocławek. Nie można jednak powiedzieć, że rozczarował. Wręcz przeciwnie. Prezentował solidny poziom i na polskich parkietach notował przeciętnie 9,1 punktów, 3,3 zbiórek, 1,6 asyst oraz 1,2 przechwytów. Trafiał na bardzo przyzwoitej skuteczności – 42,3% z dystansu i 49% za dwa. Podobno nie mógł znaleźć wspólnego języka z trenerem Urlepem. Podejrzewam, że oczekiwał czegoś innego przy pierwszym kontakcie z profesjonalną koszykówką w Europie. Szkoda, bo podczas kolejnych etapów kariery na „Starym Kontynencie” udowodnił, że jest bardzo pewnym strzelcem.

D’or Fischer (2005/2006)

To cały czas jeden z najciekawszych przypadków w historii naszego klubu. W trakcie sezonu 2005/2006 trener Urlep ściągnął tego środkowego z USA. Dla Fischera było to pierwsze zetknięcie z zawodową koszykówką. Zadebiutował w meczu ze Stalą Ostrów Wielkopolski i od razu zachwycił. Niemal zaraz po wyjściu z samolotu zanotował aż 18 zbiórek oraz 3 bloki. Sprawiał wrażenie wymarzonego „władcy pomalowanego”. W kolejnych występach nie był już jednak tak spektakularny. Słoweński szkoleniowiec szybko stracił cierpliwość do Fischera i po zaledwie kilku meczach umowa została rozwiązana. Dalsze losy tego centra pokazały, że drzemał w nim ogromny potencjał. Fischer zrobił wielką karierę w Europie i reprezentował barwy takich słynnych ekip jak Maccabi Tel Aviv czy Real Madryt. Otrzymał również izraelski paszport i zagrał z tą reprezentacją na EuroBaskecie 2015.

Mike Trimboli (2009/2010)

Ciężko obronić ten transfer. Trimboli brylował na uczelni Vermont, ale zderzenie z dorosłą koszykówką było dla niego niezwykle bolesne. W Anwilu rozegrał zaledwie 6 spotkań, w których notował 3,5 punktów, 1,7 asyst oraz 1,5 zbiórek. Dla trenera Igora Griszczuka to było niewystarczające i ograniczył rolę amerykańskiego rozgrywającego. W efekcie doszło do rozwiązania kontraktu. W późniejszych latach Trimboli nie zrobił żadnej kariery, szybko zakończył przygodę z koszykówką, więc śmiało można stwierdzić, że to była słuszna decyzja.

Keith Clanton (2013/2014)

Miło wspominam tego zawodnika. Clanton był niezwykle mobilnym podkoszowym. Nie groził rzutem z dystansu, ale za to świetnie kozłował. Bardzo wszechstronny zawodnik. Trener Milija Bogicević przepracował z tym pierwszoroczniakiem okres przygotowawczy i dzięki temu od samego początku otrzymaliśmy solidne wsparcie. Clanton notował w PLK średnie statystyki na poziomie 11,5 punktów, 6,5 zbiórek, 1,5 asyst oraz 1,1 przechwytów. Niestety doznał poważnej kontuzji (złamanie kości śródstopia) w trakcie rozgrywek i to doprowadziło do rozwiązania kontraktu. Po wyleczeniu urazu wrócił na „Stary Kontynent”, gdzie występuje do dzisiaj. W swoim CV nie ma może klubów rozpalających emocje, ale można tam znaleźć kilka solidnych ekip.

Jaylin Airington (2017/2018)

Trafił do nas na przedsezonowe testy, jako nieznany zawodnik z niższych sfer NCAA. Na początku swojej przygody w Europie był typową zagadką. Kilka sparingów wystarczyło jednak, żeby przekonał do siebie trenera Igora Milicicia. Takim sposobem podpisał kontrakt z Anwilem za relatywnie niskie wynagrodzenie. Początki Airingtona nie były bezproblemowe, bo często sprawiał wrażenie zagubionego na parkiecie. Cierpliwość oraz zaufanie szkoleniowca zaowocowały jednak znaczną zwyżką formy. W trakcie sezonu obwodowy wyrósł na ważny punkt „Rottweilerów” i znacząco pomógł nam w zdobyciu kolejnego mistrzostwa. Średnio notował 8,5 punktów, 2,1 asyst oraz 2,1 zbiórek. Wierzyłem, że Airington ma szansę na niezłą karierę w Europie, ale jeszcze nie zdołał tego udowodnić. Po opuszczeniu Włocławka grał na Węgrzech, Ukrainie, Litwie oraz Belgii. Nie odgrywał jednak nigdzie czołowej roli.

Alex Olesinski (2021/2022)

Olesinski trafił do nas prosto ze znanej uczelni UCLA. Nie jest raczej tajemnicą, że główną rolę w tej transakcji odegrał paszport. Alex urodził się w USA, ale jego rodzice są Polakami, więc dzięki temu mógł występować w PLK jako miejscowy zawodnik. Olesinski nie odgrywał w szeregach „Rottweilerów” znaczącej roli. Zajmował dość odległe miejsce w rotacji i średnio na parkiecie spędzał niecałe 7 minut, notując w tym czasie 1,8 punktów oraz 1,2 zbiórek. Mam jednak wrażenie, że pomimo tego budził powszechną sympatię. Niestety w ubiegłym sezonie nie był aktywnym zawodnikiem i ostatecznie zmienił ścieżkę kariery. Pozostaje trzymać kciuki za sukcesy Alexa na nowej płaszczyźnie.

Malik Williams (2022/2023)

Świeża historia. Williams zasilił nasz zespół w trakcie sezonu. Powiedzieć, że miał trudny początek w Anwilu, to jak nic nie powiedzieć. Momentami zastanawiałem się, czy zakontraktowanie tego środkowego nie jest jednym z najgorszych ruchów transferowych w całej naszej historii. Williams sprawiał wrażenie strasznie zagubionego na parkiecie. Zupełnie nowa rzeczywistość sprawiła, że zaliczył mocne zderzenie z zawodową koszykówką. Poza tym po ukończeniu uczelni Louisville miał kilka miesięcy przerwy i to też zapewne wpłynęło na dyspozycję Amerykanina. Cierpliwość jednak popłaciła. Williams przeszedł NIESAMOWITĄ metamorfozę i został pewnym punktem zespołu oraz ulubieńcem fanów. Doszło nawet do tego, że postanowiłem wystosować oficjalne przeprosiny 😉 . W PLK notował całkiem solidne 8,1 punktów oraz 5 zbiórek. Wielu kibiców żałuje, że kontrakt z Malikiem nie został przedłużony. Jestem niezwykle ciekawy, jak będzie przebiegała dalsza kariera tego chłopaka, bo ma całkiem niezłe „papiery na granie”.

Tworząc to zestawienie, brałem pod uwagę jedynie zawodników, którzy zagrali w oficjalnym spotkaniu. Wykluczyłem Europejczyków, którzy rozpoczynali w naszych barwach profesjonalną karierę tuż po ukończeniu amerykańskich uczelni. Dla nich nie było takiego przeskoku kulturowego. Do tego grona należą Damir Krupalija, Valdas Vasylius oraz Boris Bojanovsky. W naszej historii nie brakowało także amerykańskich graczy, dla których Anwil był pierwszym klubem na „Starym Kontynencie”, ale zawodowe granie rozpoczęli już wcześniej, w innych zakątkach świata. Dlatego też nie ma dla nich miejsca na tej liście. W tym miejscu warto wymienić takie nazwiska jak Charles Claxton, Ryan Jamison, David Van Dyke, Sharone Wright czy Marlon Parmer.

Jeśli pamiętacie innych „pierwszoroczniaków” w naszych szeregach, to będę wdzięczny za wszelkie komentarze 😉 .

4 odpowiedzi do “Pierwszoroczniacy w Anwilu”

  1. Jak zwykle fajny wpis, choć nie rozumiem czemu rozpisałeś Olesińskiego i Greene’a, a zabrakło Damira, wszak MVP finałów i gościa, który zrobił chyba największą karierę z anwilowych pierwszoroczniaków 🙂

    1. Dzięki ;). Akapitu dla Damira zabrakło, bo liczyłem go jako Europejczyka. Mam wrażenie, że w przypadku takich zawodników są mniejsze problemy pod względem przeskoku kulturowego. Pozdrawiam!

  2. Propo graczy, którzy zaczęli pierwszy rok kariery w innym miejscu był jeszcze Brett Winkelman, który zaczął rozgrywki we Włoszech, po czym przeniósł się do Włocławka.

    Ciekawy wpis.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *