Złoty pierwszoroczniak

Jaylin Airington, gdy trafił do Włocławka, był wielką niewiadomą. Młody chłopak z USA, który grał tylko w NCAA. Takie transfery z góry można oznaczyć znakiem zapytania. Nawet dla dobrze zapowiadających się koszykarzy wkroczenie do profesjonalnej koszykówki europejskiej bywa bolesne. Przeżywają brutalne zderzenie z nową rzeczywistością.

Airington w swojej ojczyźnie nie grał na żadnych topowych uczelniach, więc ryzyko wydawało się jeszcze większe. Z tego powodu swoją przygodę z Anwilem rozpoczął od testów.

Jaylin AiringtonFOTO: anwil24.pl
Jaylin Airington

W meczach sparingowych amerykański obrońca spisywał się naprawdę dobrze, więc klub postanowił podpisać z nim kontrakt.

Problemy rozpoczęły się wraz z początkiem sezonu. Już od pierwszych spotkań można było odnieść wrażenie, że PLK to za wysoka półka dla Airingtona. Chłopak był zupełnie zagubiony na parkiecie. W jego oczach dominował strach, a piłka od koszykówki wydawała się czymś zupełnie nowym. Grał strasznie chaotycznie po obydwu stronach parkietu.

Wiele głosów mówiło, że już czas kupić Airingonowi bilet powrotny do USA. Ja starałem się jeszcze dać czas temu chłopakowi, ale moja cierpliwość również była już bliska załamaniu.

Tymczasem trener Igor Milicić cały czas wierzył w Airingtona, a Amerykanin… zaczął grać w koszykówkę! Małymi kroczakami budował swoją pewność siebie oraz pozycję w drużynie. Z tygodnia na tydzień jego forma wyraźnie szła do góry.

Z czasem Airington stał się naprawdę ważnym punktem Anwilu. Do gry wchodził głównie jako rezerwowy, ale i tak sporo wnosił. Bywały sytuacje, gdy cała drużyna miała spore przestoje w grze i tylko Airington starał się to przełamać. Przestraszony chłopak z początku sezonu był już tylko wspomnieniem. W styczniu jego forma tak eksplodowała, że przyznałem mu tytuł MVP miesiąca.

Airington okazał się graczem naprawdę uniwersalnym. Potrafi punktować zarówno zza łuku, jak i półdystansu. Dynamiczne wejścia na kosz też nie są mu obce. W całym sezonie wykazał się najwyższą skutecznością z gry spośród wszystkich naszych obwodowych (49,3 %). Do jego gry obronnej też nie można się przyczepić, bo niejednokrotnie udowodnił, że potrafi skutecznie ograniczyć czołowych graczy rywali. Uważam nawet, że solidna defensywa to jeden z głównych atutów Airingtona.

Swoją wysoką dyspozycję Airington potwierdził w fazie Play-Off. Zdarzały się lepsze i gorsze spotkania w jego wykonaniu, ale w ogólnym rozrachunku należy postawić przy jego nazwisku duży plus. Przypomnę tylko, że był czołową postacią w Anwilu podczas meczu, który dał nam upragnione złoto. Niech to będzie najlepsze podsumowanie jego gry.

Historia Airingtona jest naprawdę niesamowita. Niczym filmowy scenariusz w stylu „od zera do bohatera”. Postęp, jaki wykonał w trakcie sezonu, jest po prostu NIESAMOWITY! Na dodatek, to spokojny chłopak, który nie robi żadnych problemów. Ciężko mówić o Mistrzowskim Anwilu i nie wspomnieć przy tym o Jaylinie. Podpisanie kontraktu z Amerykaninem to był prawdziwy złoty strzał w wykonaniu naszych włodarzy. O niskich zarobkach Airingtona krążą już legendy, co tylko podkreśla, jak świetny okazał się ten transfer. Ja nikomu do portfela nie zaglądałem, ale podejrzewam, że patrząc na stosunek cena/jakość, to Airington okazał się najlepszym zakupem od kilku lat.

Jakiś czas temu pojawiła się informacja, że Airington ma zamiar spróbować swoich sił podczas lig letnich NBA. Życzę mu z całego serca jak najlepiej. Jeśli jednak nie osiągnie swoich marzeń, to byłoby mi miło, gdyby ponownie biegał po parkiecie w koszulce Anwilu ;).

Jedna odpowiedź do “Złoty pierwszoroczniak”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *