Aris Saloniki w fazie pucharowej

Nasz klub ma całkiem bogatą historię pod względem występów w europejskich pucharach. W sezonie 2018/2019 wróciliśmy do tych rozgrywek po kilku latach przerwy, a podczas obecnej kampanii kontynuowaliśmy swoją przygodę. Niestety, pomimo sporych oczekiwań, znowu zabrakło sukcesu. Aby przypomnieć sobie czasy, gdy Anwil po raz ostatni grał „o coś więcej” w Europie, musimy cofnąć się do sezonu 2003/2004. Wtedy rywalizowaliśmy w FIBA Europe League i dotarliśmy do fazy pucharowej, gdzie naszym rywalem był grecki Aris Saloniki.

Smush Parker (Aris Saloniki)FOTO: gazzetta.gr/
Smush Parker

Euroliga nie dla Anwilu

Zacznę od tego, że po zdobyciu Mistrzostwa Polski wszyscy we Włocławku liczyli, że Anwil zagra w elitarnej Eurolidze. Nie otrzymaliśmy jednak akcesu do tych rozgrywek ze względu na zbyt dużą odległość od lotniska. W zamian zostaliśmy zaproszeni do ULEB Cup, ale to nie spodobało się władzom naszego klubu i padła decyzja o przejściu do konkurencyjnej federacji. Takim sposobem wystartowaliśmy w pierwszej edycji FIBA Europe League. Wtedy nie przywiązywałem do tego większej wagi, ale teraz żałuję, że nie udało nam się załapać do europejskiej elity, gdy była na to szansa. Ahhh te przepisy logistyczne…

Sytuacja w grupach

Anwil trafił do grupy B i bezproblemowo wywalczył awans do kolejnej rundy. Nasz zespół z bilansem 9-3 zajął pierwszą pozycję, a za naszymi plecami znalazły się takie ekipy jak Hemofarm Vrsac, AEL Limassol, Khimki Moskwa, Peristeri Ateny, Paris Basket Racing oraz Dexia Mons-Hainaut.

Z kolei Aris miał o wiele większe problemy. Grecki zespół niemal do ostatniej kolejki musiał walczyć o awans. Ekipa z Salonik przez długi czas zawodziła. Przegrali nawet wyjazdowe spotkanie z Polonią Warszawa. Dopiero zmiana trenera oraz podpisanie kontraktu ze Smushem Parkerem rozbujało tę ekipę.

Ostatecznie Aris awansował z czwartego miejsca. To powodowało, że Anwil znalazł się w teoretycznie lepszej sytuacji w fazie pucharowej. W FIBA Europe League nie liczyła się różnica punktowa w dwumeczu, ale rywalizacja toczyła się do dwóch zwycięstw. Dzięki wyższej pozycji w grupie pierwsze oraz ewentualne trzecie spotkanie miało odbywać się we Włocławku.

Pierwsze starcie w Hali Mistrzów

Początek pierwszego spotkania przebiegł zdecydowanie pod dyktando gości. Aris bardzo dobrze wszedł w ten mecz i po kilku minutach było 3:14. To narzuciło odpowiedni ton wydarzeniom na parkiecie. Anwil „nie składał broni” i kilkukrotnie doprowadzaliśmy do remisu. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że o wiele więcej jakości było po stronie greckiego zespołu. Aris zasłużenie wygrał 85:96 i zyskał przewagę parkietu.

Gra zespołu gości była napędzana głównie przez dwóch zawodników. Pierwszy to Nestoras Kommatos. Brakuje mi słów, aby opisać jakie wrażenie wywarł na mnie ten czarnoskóry Grek! Do dzisiaj to nazwisko jest silnie zapisane w mojej głowie. Kommatos był po prostu niesamowity. Obwodowy Arisu trafiał wręcz niesamowite rzuty. Jego technika jest trochę specyficzna, ale piłka bezproblemowa wpadała do kosza po jego próbach. Kommatos zdobył 32 punkty oraz dołożył 4 asysty. KLASA!

Drugim motorem napędowym ekipy gości był Smush Parker. Bardzo ciekawa postać, która jeszcze rok wcześniej występowała w NBA. Podpisanie kontraktu z Parkerem ożywiło Aris, a we Włocławku potwierdził swój potencjał. Był jak taki mały czołg z turbo przyspieszeniem. Ciężki do zatrzymania, a do tego potrafił mocno naciskać w defensywie. Amerykanin zapisał na swoim koncie 15 punktów, 13 asyst, 8 zbiórek oraz 7 przechwytów. Takie „cyferki” to nie jest częste zjawisko!

Po stronie Anwilu najlepszym strzelcem był Dusan Bocevski, który osiągnął 17 punktów5 zbiórek. Ważnym ogniwem naszego zespołu był również Sharone Wright. Amerykanin zanotował double-double na poziomie 14 punktów10 zbiórek, a do tego dołożył 4 asysty.

Pełne statystyki z tego meczu można zobaczyć TUTAJ.

Porażka w pierwszym meczu bardzo komplikowała naszą sytuację. Aris prowadził 1:0 i czekało nas spotkanie na „gorącym terenie” w Grecji, które Anwil musiał wygrać, aby przedłużyć swoje szanse na awans do ćwierćfinału.

Rewanż w gorących Salonikach

Sytuacja była nieciekawa, ale trener Andrej Urlep nie pozwolił, aby jego podopieczni odpuścili ten mecz. Atmosfera na trybunach była bardzo żywiołowa i to chyba wpłynęło na postawę naszych koszykarzy, bo zaczęliśmy od kilku prostych strat i niecelnych rzutów z otwartych pozycji. Na szczęście Aris też miał problemy ze skutecznością, a nasza dobra obrona nie ułatwiała gospodarzom zdobywania punktów.

Ogólnie to był typowy mecz walki. Dużo twardej gry, gęstej obrony i rzucania się po piłkę. Przez większość spotkania przewaga była po stronie gospodarzy, ale Anwil cały czas trzymał się w grze i pod koniec czwartej kwarty był nawet bardzo blisko zwycięstwa. W samej końcówce prowadziliśmy 73:74 i faulowany był Vladimir Krstić. Chorwat wykorzystał jednak tylko jeden rzut wolny, a odpowiedzią Arisu była indywidualna akcja Parkera, który po wejściu na kosz wyrównał wynik meczu. Mieliśmy jeszcze 9,5 sekundy, ale to posiadanie zakończyło się tym, że zupełnie nieprzygotowany rzut z dystansu oddał Skele. Piłka nie dotknęła nawet obręczy i to oznaczało dogrywkę.

Dodatkowy czas gry lepiej zaczęli gospodarze, ale Anwil kolejny raz pokazał charakter. Nie odpuszczaliśmy, a na 7,5 sekundy przed końcem Skele trafił trójkę w kontrze i zrobiło się 84:86. Znowu byliśmy o krok od sensacji, ale na indywidualną akcję ponownie zdecydował się Parker. Rozgrywający Arisu błyskawicznie przebiegł boisko, wszedł w tłok podkoszowy i trafił. Na dodatek sędziowie dopatrzyli się faulu naszego zawodnika. „Gwizdek” kontrowersyjny, ale nic nie mogliśmy z tym zrobić. Parker mógł zamknąć ten emocjonujący mecz, ale na nasze szczęście pomylił się z linii rzutów wolnych. Piłkę zebrał jeszcze Ryan Stack, ale błyskawicznie do Amerykanina doskoczył Witka i center gospodarzy nie miał najmniejszych szans na zdobycie punktów.

W drugiej dogrywce byliśmy już totalnie wypompowani. Aris też czuł wielkie trudy tego spotkania, ale pozostawili w swoich zapasach więcej jakości i zwyciężyli 98:92. To było niesamowite spotkanie, ale porażka oznaczała dla nas koniec „europejskiej przygody” w sezonie 2003/2004.

Podczas tego drugiego spotkania gra Arisu znowu opierała się na wiadomym duecie. Kommatos tym razem nie czarował tak bardzo, ale i tak uzyskał 20 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty3 przechwyty. Znacznie większy problem stanowił dla nas Parker. Nie byliśmy w stanie powstrzymać Amerykanina. Spędził na parkiecie aż 49 minut i zanotował w tym czasie 32 punkty, 10 zbiórek8 asyst. To była maszyna, a nie człowiek! Jednym z argumentów za grą w europejskich pucharach jest dla mnie podziwianie „z bliska” tak genialnych zawodników.

Po stronie Anwilu szalał Armands Skele. Łotysz nie bał się odgrywać roli lidera, a jego wjazdy na kosz często były niemożliwe do zatrzymania. Skele zapisał na swoim koncie 23 punkty, 9 zbiórek3 asysty. Ważną rolę w naszej grze odegrał również Robert Witka, który trafił kilka naprawdę ważnych rzutów, zdobył 18 punktów i dołożył 7 zbiórek. Warto również wspomnieć, że często dogrywaliśmy piłki pod kosz, a tam bardzo dobrze radził sobie Sharone Wright (17 pkt i 9 zb).

Statystki do sprawdzenia TUTAJ, a chętni mogą również obejrzeć całe spotkanie:

Aris po konfrontacji z Anwilem

Aris wywalczył awans do ćwierćfinału FIBA Europe League, ale na tym etapie zakończyli swój udział w tych rozgrywkach. Trafili na swoich rodaków, Maroussi Ateny, i polegli w serii 1:2.

Sezon 2003/2004 był jednak bardzo udany dla ekipy z Salonik. Zdobyli Puchar Grecji i to jak dotychczas ich ostatnie trofeum. MVP tego turnieju zgarnął Kommatos. Grek po tych rozgrywkach zrobił krok do przodu w swojej karierze i przeniósł się do słynnego Maccabi Tel Aviv. W barwach izraelskiej ekipy zdobył nawet Euroligę.

Ciekawą karierę zrobił również drugi filar Arisu. Po przygodzie w Grecji Smush Parker wrócił do USA i znowu zakotwiczył w NBA. Odgrywał nawet dość ważną rolę w Los Angeles Lakers. „Jeziorowcy” znajdowali się wówczas w ogromnym kryzysie, a Parker zasłynął nie tylko postawą na parkiecie, ale również głośnym konfliktem z liderem tej ekipy, Kobe Bryantem. Ogólnie Smush rozegrał w najlepszej lidze świata blisko 300 spotkań, więc to dobitnie świadczy, że nasz Anwil został wyeliminowany „nie przez byle kogo”.

Jedna odpowiedź do “Aris Saloniki w fazie pucharowej”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *