Twarda przeprawa w derbach

Lekko nie było, ale ostatecznie Anwil wygrał kolejne spotkanie. Twarde Pierniki Toruń okupują ostatnie miejsce w tabeli i sytuacja naszych sąsiadów nie jest kolorowa. Pomimo tego wybiegli na parkiet Hali Mistrzów z wielką wolą walki. Grali niezwykle ambitnie i sprawili nam sporo trudności. To nie była łatwa przeprawa dla „Rottweilerów”, ale na szczęście w odpowiednim momencie przyszło otrzeźwienie, przycisnęliśmy i ostatecznie wygraliśmy 86:79. Zwycięstwo cieszy, chociaż dyspozycja Anwilu nie dostarczyła tym razem zastrzyku optymizmu.

Victor Sanders Anwil Włocławek - Twarde Pierniki ToruńFOTO: Andrzej Romański / plk.pl

Praktycznie cała pierwsza połowa przebiegła pod dyktando gości. Twarde Pierniki wykazywały większą energię oraz chęć do gry. Nie byli faworytem, ale szybko udowodnili, że mają ochotę jeszcze bardziej zepsuć humory włocławskich kibiców. Nasza ekipa była jakaś taka ospała, a zaangażowanie pozostawiało wiele do życzenia. Nie wyglądało to dobrze. Torunianie zdecydowanie zbyt łatwo przełamywali naszą defensywę, a nie grali jakieś wymyślnej koszykówki. Postawili na proste rozwiązania, które przy naszej opieszałości okazały się niezwykle skuteczne. Joey Brunk (13 pkt, 6 zb) rządził pod koszami, a Sterling Gibbs (24 pkt, 3 zb) zaskakiwał aktywnością. Do przerwy pozwoliliśmy rywalom na zdobycie 47 punktów. Za dużo. Co gorsze, traciliśmy do Twardych Pierników 5 „oczek” i można było zapomnieć o łatwych derbach. Powiedziałbym nawet, że ogarnął mnie całkiem spory niepokój…

Na szczęście po zmianie stron Anwil zyskał nowe życie. Kilka minut spędzonych w szatni obudziło naszą drużynę. Przede wszystkim poprawiliśmy defensywę, przyspieszaliśmy i piłka też tak jakoś lepiej krążyła pomiędzy naszymi zawodnikami. Wreszcie można było dostrzec energię w poczynaniach „Rottweilerów”. Nasza drużyna znowu miała momenty, w których wręcz imponowała. Szybko wyszła na wierzch różnica potencjału obu ekip i Anwil przejął inicjatywę. Problemy z koncentracją ciągle jednak występowały, a Twarde Pierniki, mimo że nie miały konkretnych argumentów, to utrzymywały ambicję na odpowiednim poziomie. Dlatego odnieśliśmy zwycięstwo, ale nie była to jakaś szczególnie przekonująca wygrana.

Kolejne bardzo dobre zawody rozegrał Victor Sanders (15 pkt, 3 as). Amerykanin wszedł z ławki i zaczął od rewelacyjnego nacisku na rozgrywających z Torunia (Gordon może mieć koszmary!), a później dołożył jeszcze skuteczny atak. Rozruszał naszą ofensywę. Malik Williams (14 pkt, 5 zb, 2 bl) zaskakiwał rywali głównie rzutami z półdystansu. Twarde Pierniki nie miały pomysłu na zatrzymanie tych zagrań. Podobnie było zresztą z grą tyłem do kosza Michała Nowakowskiego (13 pkt, 3/3 za dwa, 5 zb). Z kolei Kamil Łączyński (13 pkt, 7 as, 3 zb, 3 prz) odgrywał standardowo rolę prawdziwego generała, a na dodatek nie miał oporów, aby razić rywali celnymi trójkami (3/4 z dystansu). Chociaż w przypadku Kapitana bolą te przestrzelone rzuty spod samej obręczy.

Tym razem zupełnie niewidoczny był Luke Petrasek. Mało graliśmy akcji pod tego podkoszowego i przez to nie mógł złapać odpowiedniego rytmu. W moim odczuciu to był najgorszy występ Petraska w całym bieżącym sezonie. Zagrał totalnie bezbarwnie. Nie czuję jednak niepokoju, bo to klasowy gracz, który w kolejnym meczu śmiało może być znowu filarem naszej drużyny.

Spotkanie z Twardymi Piernikami było wyjątkowym wydarzeniem dla Josipa Sobina, gdyż został uhonorowany w ramach akcji „ESENcja Drużyny 30-Lecia”. Szkoda, że nie uczcił tej wiekopomnej chwili udanym występem. Chorwat miał kilka niezłych zagrań, ale w ogólnym rozrachunku zaprezentował koszykówkę poniżej swoich możliwości. Kilka razy zagrał zbyt lekkomyślnie, co owocowało stratami. Sprawiał wrażenie, jakby jego myśli były gdzieś rozproszone. Zaznaczę, że Sobin nie wypadł tragicznie, ale wiem, że naszego środkowego stać na znacznie więcej.

Anwil odniósł kolejne zwycięstwo. Bardzo cenne, bo teraz każda wygrana ma dla nas niesamowitą wartość i potrzebujemy tego jak tlenu. Czy pokonanie Twardych Pierników napawa optymizmem? Zdecydowanie nie. Byliśmy lepsi i rezultat uważam za zasłużony. Pamiętajmy jednak, że rywalizowaliśmy z zespołem zamykającym tabelę, a próżno było szukać jakiegoś pokazu siły włocławskiej ekipy. Zdecydowane zwycięstwo na pewno poprawiłoby nastroje zawodników oraz kibiców. Anwil miał momenty, ale nie brakowało także mankamentów. Wystarczy spojrzeć na zbiórkę, którą przegraliśmy 27:35. Moją uwagę przykuła jeszcze jedna sprawa. Mieliśmy piłkę na zakończenie trzech pierwszych kwart, ale nie potrafiliśmy rozegrać żadnej ustawionej akcji. Tradycyjnie górował chaos i oczywiście zabrakło skutecznego wykończenia. To daje do myślenia, bo jest kolejnym dowodem na problem „Rottweilerów” z graniem pod presją czasu. Nasza drużyna sprawia wrażenie zupełnie nieprzygotowanej na takie okoliczności.

To cały czas nie jest gra, którą chcemy oglądać. Potencjał naszej drużyny sięga znacznie wyżej, ale czy w końcu zostanie całkowicie aktywowany? Dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. Prawdziwy zespół kontrastów. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy i cały czas pozostajemy w grze o Play-Off. Sam sobie tłumaczę, że w koszykówce nie chodzi o styl tylko o zdobycie jednego punktu więcej niż przeciwnik. Trzymam kciuki, żebyśmy wygrywali jeszcze w kolejnych meczach. Nawet po niesamowicie brzydkiej grze. Zajmijmy miejsce w tej ósemce i może „odpalimy” podczas najważniejszej części sezonu, co pokrzyżuje szyki wyżej rozstawionych rywali. Walka trwa, więc niech wiara też trwa do samego końca!

POMAGAMY!

Na zakończenie jeszcze jeden, zupełnie inny temat. Wieloletni kibic Anwilu, Paweł Chełmiński, potrzebuje pomocy. Dlatego zachęcam do przekazania 1,5% z rozliczenia rocznego na rzecz naszego kolegi.

Numer konta 59 1140 2004 0000 3802 7810 0625

KRS 0000452739

Cel szczegółowy – Paweł Chełmiński

Paweł Chełmiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *