Anwil Włocławek cały czas jest w grze o Puchar Polski. W ćwierćfinałowym starciu pokonaliśmy Asseco Gdynia 87:73. Wynik tego spotkania zszedł jednak na dalszy plan.
FOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Moje luźne przemyślenia o przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości ANWILU WŁOCŁAWEK
Anwil Włocławek cały czas jest w grze o Puchar Polski. W ćwierćfinałowym starciu pokonaliśmy Asseco Gdynia 87:73. Wynik tego spotkania zszedł jednak na dalszy plan.
FOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Miałem obawy przed tym meczem. Jak się okazało, całkowicie słuszne. Kolejny raz nie udało się Anwilowi odnieść wyjazdowego zwycięstwa nad MKSem. Niegościnna ta Dąbrowa…
Uczciwie trzeba przyznać, że mecz mógł być naprawdę miły dla oka „niedzielnego” sympatyka koszykówki. Dużo się działo na parkiecie, nie brakowało efektownych akcji, a wynik niemal cały czas był „na styku”.
Kolejny miesiąc za nami. Co najważniejsze, w listopadzie Anwil nie zasmakował gorzkiego smaku porażki. Dlatego w miłym nastroju mogę wybrać MVP minionego miesiąca.
Tym razem postanowiłem wybrać gracza, który nie błyszczał statystycznie, ale bez wątpienia miał spory wpływ na grę zespołu. Najbardziej wartościowym graczem w listopadzie mianuję naszego weterana – Szymona Szewczyka.
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
Kolejny ciekawy mecz za nami, czyli Anwil po raz kolejny zaprezentował skuteczny atak, przekroczył „setkę” i odniósł zwycięstwo. Tak w dużym skrócie można opisać ostatnie, wyjazdowe spotkanie z Asseco Gdynia.
Okazałe zwycięstwo (89:109) bardzo cieszy i chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów. Pierwsza kwarta to była istna strzelanina. Dawno nie widziałem takiej aktywności ofensywnej w wykonaniu obydwu zespołów na parkietach PLK. To była istna strzelanina w Gdyni. Ciężko było nadążyć za wydarzeniami na parkiecie. Nie było czasu, aby spokojnie przeanalizować w głowie poprzednią akcję, bo już dwie kolejne kończyły się punktami. Tę strzelaninę, niczym rewolwerowców z dzikiego zachodu, lepiej wytrzymał Anwil i po 10 minutach gry prowadziliśmy 28:35. Mnóstwo punktów jak na naszą ligę. Intensywność, której ze świecą szukać. Niektórzy wyśmiewają defensywę, ale moim zdaniem nie było z tym tak źle. Bardziej należy docenić skuteczność drużyn.
O meczu z Legią Warszawa można napisać, że się odbył, a Anwil zagrał na naprawdę wysokim poziomie. To bardziej przypominało leniwy sparing niż poważne, ligowe zmagania. Między zespołami nie było nawet przepaści. To była totalna różnica klas.
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
Spotkanie rozpoczęło się od szybkiego 11:0 dla naszego zespołu i już wtedy było wiadomo, kto odniesie zwycięstwo. Pytanie tylko – jak wysokie? Ostatecznie zakończyło się na wyniku 107:66, czyli +41. Pogrom? Deklasacja? W moim odczuciu nawet te słowa nie oddają w pełni sytuacji na parkiecie.
Halloween charakteryzuje się atmosferą strachu. Koszykarze Anwilu postanowili dołączyć do obchodów tego święta i podczas meczu ze Startem Lublin przyprawili sporą część kibiców o gęsią skórkę. Okazało się jednak, że było to tylko 10 minut strachu w Halloween.