Strzelanina w Gdyni dla Anwilu

Kolejny ciekawy mecz za nami, czyli Anwil po raz kolejny zaprezentował skuteczny atak, przekroczył „setkę” i odniósł zwycięstwo. Tak w dużym skrócie można opisać ostatnie, wyjazdowe spotkanie z Asseco Gdynia.

Szewczyk AnwilFOTO: Andrzej Romański / www.plk.pl
Szymon Szewczyk – czołowy gracz Anwilu w starciu z Asseco

Okazałe zwycięstwo (89:109) bardzo cieszy i chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów. Pierwsza kwarta to była istna strzelanina. Dawno nie widziałem takiej aktywności ofensywnej w wykonaniu obydwu zespołów na parkietach PLK. To była istna strzelanina w Gdyni. Ciężko było nadążyć za wydarzeniami na parkiecie. Nie było czasu, aby spokojnie przeanalizować w głowie poprzednią akcję, bo już dwie kolejne kończyły się punktami. Tę strzelaninę, niczym rewolwerowców z dzikiego zachodu, lepiej wytrzymał Anwil i po 10 minutach gry prowadziliśmy 28:35. Mnóstwo punktów jak na naszą ligę. Intensywność, której ze świecą szukać. Niektórzy wyśmiewają defensywę, ale moim zdaniem nie było z tym tak źle. Bardziej należy docenić skuteczność drużyn.

Później tempo zmalało, ale to Anwilowcy cały czas występowali w roli dyrygentów tego spotkania. Stopniowo powiększaliśmy przewagę kwarta po kwarcie i ostatecznie odnieśliśmy kolejne piękne zwycięstwo.

Cieszy mnie, że świetną formę cały czas utrzymuje Szymon Szewczyk. Weteran zebrał ode mnie duże pochwały po starciu z Legią, a jak widać, nie ma ochoty zwalniać. W Gdyni zanotował prawdziwe „wejście smoka”. Grał równo 18 minut i zanotował 18 punktów. Profesor koszykówki, który potrafi dotkliwie ukłuć rywala. W pierwszych spotkaniach jego rola była raczej marginalna, ale od jakiegoś czasu pokazuje, że jest ważnym elementem tego zespołu. Powtórzę to co pisałem po meczu z Legią: „Sezon jest długi i zapewne niejednokrotnie jego ogromne doświadczenie pomoże drużynie. Oby już utrzymywał taką formę do końca rozgrywek.”. Dołożę tylko jeszcze jedną kwestię – obym mógł wklejać to zdanie po każdym meczu Anwilu ;).

Na duże wyróżnienie zasłużyła na pewno jeszcze dwójki innych Polaków. Paweł Leończyk kolejny raz wykonał pod koszem tytaniczną pracę. Punktował bardzo pewnie nie tylko bliżej obręczy, ale również na dystansie. Dodatkowo na deskach był niczym basior walczący za całą swoją watahę. Taka gra pozwoliła zanotować mu piękne double-double: 22 punkty15 zbiórek.

Kolejnym, o którym ciężko nie wspomnieć jest Jarosław Zyskowski. Mamy naprawdę uniwersalnego obwodowego. Wejście na kosz? Gra tyłem do obręczy? Rzut z każdej pozycji? Dla Zyskowskiego w żadnym z tych elementów nie ma problemu. Potrafi tworzyć zagrożenie w każdej sytuacji. A rączkę tego dnia miał tak ułożoną, że skończyło się na 4/4 za trzy. W całym meczu rzucił 20 punktów, czyli jak na razie najlepszy występ w tym sezonie.

Chciałbym jednak do tego całego pięknego ogródka wrzucić malutki kamyczek. Chodzi mi o Ivana Almeidę. Reprezentant Republiki Zielonego Przylądka zaczął spotkanie rewelacyjnie i szybko trafił 3×3. Kolejny raz pokazał wszelkiej maści malkontentom, że na obwodzie też stanowi zagrożenie. Później było już jednak tylko gorzej. Almeida jakby stracił zapał do gry i dużo rzutów wyglądało na naprawdę wymuszonych. Jakby już w trakcie trwania meczu przestał o nim myśleć. Bardzo nie lubię takiego podejścia i mam nadzieję, że nie będę musiał być świadkiem takich sytuacji zbyt często…

Muszę jeszcze napisać kilka zdań o grze gospodarze. Asseco to zespół, który bardzo przyjemnie się ogląda. Wysokiej miejsce w ligowej tabeli Gdynian to nie jest przypadek. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza grają naprawdę odważną i miłą dla oka koszykówkę. Sprawiają wrażenie, że nie boją się nikogo. Taki obraz budzi jeszcze większy podziw, gdy przypomnimy sobie, że w Gdyni nie ma wielkich nazwisk. Największym z nich jest Krzysztof Szubarga. Prawdziwy motor napędowy. Spotkania z Anwilem nie może jednak zaliczyć do udanych, bo to był chyba jego najgorszy mecz w tym sezonie. Skutecznie został zatrzymany i zanotował jedynie 10 punktów7 asyst. Dla kogoś innego to mogą być bardzo dobre cyferki, ale „Szubi” przyzwyczaił nas do wyższego poziomu.

Świetne zawody rozegrali za to Jakub Garbacz oraz Dariusz Wyka. Nie są to zawodnicy z gwiazdorskimi aspiracjami, a przeciwko Anwilowi obudzili w sobie niesamowity instynkt strzelecki. Garbacz raz za razem karcił nas trójkami w całym meczu notując 5/6, co znacznie złożyło się na jego 20 „oczek”. Jeśli chodzi o Wykę to kojarzył mi się jako typowy podkoszowy atleta. Tymczasem w meczu z Anwilem nie oddał żadnego rzutu z odległości bliższej niż 6,75 metra. W rzutach za trzy zanotował skuteczność na poziomie 5/9, co dało mu 15 punktów w tym starciu. Swój atletyzm wykorzystał jednak na deskach i zebrał 9 piłek.

To jest właśnie siła Asseco. Zawodnicy, którzy w innych zespołach mogliby być wręcz przyspawani do ławki tutaj są w stanie odgrywać kluczowe role. Dlatego życzę tej ekipie jak najlepiej.

CIEKAWOSTKA: ten mecz był tak ofensywny, że obydwa zespoły trafiły po 17 „trójek”. Jak wyśledził na swoim twitterze Adam Romański oraz Puls Basketu prawdopodobnie do tej pory w żadnym innym spotkaniu PLK nie odnotowano 34 celnych rzutów z dystansu. No to mamy kolejny rekord ;).

 

Jedna odpowiedź do “Strzelanina w Gdyni dla Anwilu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *