Przegrana walka w Zielonej Górze

To był prawdziwy mecz walki. Tego elementu na pewno nie brakowało w zielonogórskim obiekcie. W powietrzu czuć było zapach poważnej koszykówki. Niestety, w tych warunkach lepszy okazał się Stelmet, który pokonał nasz Anwil w stosunku 93:91.

Stelmet AnwilFOTO: Władysław Czulak / http://zielonagora.wyborcza.pl

  1. Ten mecz był jak najbardziej do wygrania. Nie brakowało ze strony Anwilu odpowiedniego zaangażowania. Gdybyśmy taką postawą wykazali się w większej ilości spotkań, to myślę, że ilość niespodzianek z naszym udziałem byłaby znacznie zredukowana, a pozycja w tabeli lepsza.
  2. Walka, walka i jeszcze raz walka. Tak w skrócie można skomentować to spotkanie. To było prawdziwe męskie granie w wykonaniu dwóch mocnych zespołów.
  3. Momentami ta waleczność sprzyjała jednak chaosowi. W związku z tym byliśmy świadkami wielu strat z obydwu stron. Szkoda tylko, że pod tym względem nasz Anwil również okazał się gorszy. Stelmet zanotował 15 strat, a my aż 18.
  4. Ogólnie to było dobre spotkanie do oglądania. Emocje trzymały od początku do końca. Śmiało mogę polecić ten spektakl „niedzielnym” sympatykom PLK.
  5. Nasza obrona miała ciekawe momenty. Kilka razy udało się zastosować pomysłowe pułapki. W ogólnym rozrachunku nie wyglądało to jednak dobrze. Dlaczego? Stelmet miał stanowczo za dużo wolnych pozycji na obwodzie. Momentami mogli sobie rzucać „trójki” jak na treningu. To zabiło ten mecz. Chętnie korzystali na tym Markel Starks, Przemysław Zamojski, Łukasz Koszarek, Zelijko Sakić czy nawet dobrze nam znany Quinton Hosley. Stelmet zanotował bardzo dobre 15/34 z obwodu.
  6. Siłą napędową gospodarzy był bez wątpienia Markel Starks. Amerykanin z dużą łatwością kreował swoje rzuty. Nie miał też problemu z dobrym odgrywaniem piłki. Często penetrował i podawał do kolegów na otwartych pozycjach. Starks jest również autorem punktów na 50 s przed końcową syreną, których wagą okazało się zwycięstwo Stelmetu. Dorobek tego rozgrywającego to 18 punktów, 10 asyst5 przechwytów. Bardzo ładna linijka statystyczna. Jeśli ktoś powie, że Starks zamordował Anwil, to nie zaprzeczę.
  7. Niezłe wrażenie wywarł na mnie również Zelijko Sakić. Taki typ bezczelnego wojownika, a walczył naprawdę dużo i dostarczał swojej drużynie sporą dawkę energii. Dorobił się 15 punktów8 zbiórek.
  8. Stelmet ma w swoich szeregach naprawdę mocnych podkoszowych, ale u nas jest Josip Sobin. Nie wiem, jak Chorwat to robi, ale jest w stanie z każdym nawiązać walkę. W żadnej akcji nie odpuszczał i niemal cały czas był niezwykle skoncentrowany. Uzyskał 13 punktów6 zbiórek.
  9. Mam wrażenie, że nie było zbyt wielu akcji rozgrywanych na Jarosława Zyskowskiego. „Zyziu” potrafił jednak ugrać „coś z niczego”. W chaotycznych momentach znajdował dla siebie miejsce i cały czas bardzo ambitnie walczył. Potwierdza swoją bardzo dobrą formę. W tym meczu Zyskowski zdobył 15 punktów i dołożył 6 zbiórek. Rysą na jego występie są jednak aż 4 straty. Kilka razy zagrał naprawdę nieodpowiedzialnie.
  10. Naszym najjaśniejszym punktem był Aaron Broussard (19 pkt i 5 zb). Amerykanin był wszędzie. Momentami „wyrastał jak z podziemi” w strefie podkoszowej. Dodatkowo czuł się bardzo pewnie w ofensywie i chętnie to wykorzystywał.
  11. Drugie spotkanie po powrocie do Anwilu rozegrał Michał Ignerski (9 pkt). Zdarzyły mu się wręcz beznadziejne rzuty, ale kilka razy bardzo pozytywnie zaskoczył. Może okazać mocnym wsparciem naszej rotacji. Na pewno nie wyglądał na swój wiek i powrót po trzech latach do poważnej koszykówki. Niestety w trzeciej kwarcie dał ponieść się emocjom. Po ostrej walce „w parterze” Darko Planinić został całkowicie celowo trącony butem przez naszego zawodnika. Sędziom takie zachowanie nie przypadło do gustu i Ignerski do końca meczu mógł spokojnie ochłonąć poza placem gry. Widać, że nasz weteran jest głodny gry i walki na 100 %.
  12. Do gry po kontuzji wrócił Olek Czyż. Spędził na parkiecie prawie 6 minut i… to by było na tyle. Czyż w ogóle nie wygląda pewnie. Pod koszem zdecydowanie odstaje fizycznie od rywali. Momentami miałem wrażenie, że odgrywa rolę statysty, który sam dokładnie nie wie, co ma robić. Oby zdążył poprawić się przed Play-Off, bo każde wzmocnienie może być dla nas kluczowe.
  13. Zupełnie niewidoczny był również Walerij Lichodiej. Rosjanin był po prostu lichy i przeszedł obok tego meczu.
  14. Ivan Almeida miał kilka udanych zagrań w tym meczu, ale w mojej pamięci zapisał się głównie z dwóch powodów. Pierwszy to straty. Kabowerdeńczyk popełnił ich aż 6. Drugi jest jeszcze gorszy. Na 8 sekund przed końcem zebrał piłkę po niecelnym rzucie Sokołowskiego. Trochę niemrawo przebiegł całe boisko, ale obrona Stelmetu była słabo zorganizowana i miał dogodną szansę, aby doprowadzić do remisu. Zamiast tego Almeida postanowił niespodziewanie podać do Sobina. Chorwat nie miał łatwej pozycji i na dodatek był zaskoczony takim obrotem spraw. W rezultacie jego próba okazała się nieskuteczna i Stelmet obronił to zwycięstwo. Cały czas mam wrażenie, że Almeida nie jest w optymalnej dyspozycji fizycznej. Przez to brakuje mu pewności, a ta ostatnia akcja tylko to podkreśliła.
  15. Naprawdę mogliśmy wygrać to spotkanie. Nie udało się jednak i to boli. Praktycznie skazaliśmy się tym samym na bardzo ciężką przeprawę w Play-Off. W grze Anwilu można było jednak odnaleźć pozytywy. Walczyliśmy i prezentowaliśmy się lepiej niż w wielu ostatnich spotkaniach. Może to takie małe „światełko w tunelu” zwiastujące bardziej optymistyczną przyszłość…

Jedna odpowiedź do “Przegrana walka w Zielonej Górze”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *