Anwil lepszy w „Świętej Wojnie”

Niespodzianki nie było i Anwil odniósł zwycięstwo w kolejnej odsłonie „Świętej Wojny”. Droga do tego celu nie należała jednak do łatwych. Trzeba przyznać, że Śląsk Wrocław zagrał bardzo ambitnie i przez długi czas „trzymał się w grze”.

Ricky Ledo (Anwil Włocławek - Śląsk Wrocław)FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
  1. Anwil był zdecydowanym faworytem tego starcia i to nie tylko pod względem potencjału kadrowego czy wyznaczonych celów. Ostatnio w Śląsku trwa małe zamieszanie wewnętrzne, bo kilka dni temu z posady pierwszego trenera odsunięty został Andrzej Adamek, a jego obowiązki przejął Marcin Grygowicz. To jednak tylko rozwiązanie tymczasowe, co oznacza, że WKS przechodzi pewną przemianę i potrzebuje czasu na poukładanie. Dodatkowo poza grą, ze względu na kontuzję, jest Devoe Joseph, czyli najlepszy strzelec wrocławskiej ekipy.

  2. Mimo tych niezbyt sprzyjających okoliczności trzeba przyznać, że Śląsk podszedł do tego starcia bardzo ambitnie. Goście dzielnie walczyli i nie zamierzali nam ustępować. Grali zespołową koszykówkę i wykorzystywali nasze błędy. Wynik tylko to potwierdzał. Wystarczy przypomnieć, że do przerwy przegrywaliśmy 42:44, co było dla mnie pewnym szokiem.

  3. Anwil wygrał i to bardzo cieszy, ale nie zachwycił, tak jak byśmy chcieli. Nastawienie mentalne było na wyższym poziomie niż podczas wielu meczów bieżącego sezonu i nie straciliśmy koncentracji w najważniejszym momencie. To poprowadziło nas do zwycięstwa, bo byliśmy zespołem po prostu lepszym pod względem umiejętności czysto koszykarskich i bardziej doświadczonym. To nie była jednak wersja Anwilu, jaką chcę docelowo oglądać, ale jeśli każdy mecz będzie kończył się takim wynikiem, to nie mam nic przeciwko.

  4. Nasza obrona przez większość czasu nie zachwycała. Śląsk szybko i łatwo potrafił rozmontowywać strefę Anwilu.

  5. W ataku brakowało mi trochę przyspieszenia. Graliśmy zespołowo i to działa na plus, ale mam wrażenie, że momentami za bardzo statycznie.

  6. W pierwszej połowie mieliśmy ogromny problem z rzutami trzypunktowymi. Przed zmianą stron trafiliśmy tylko jedną trójkę („Szewcu”) i ten element miał spory wpływ na rezultat. Na szczęście w drugiej połowie było już znacznie lepiej i spotkanie zakończyliśmy z nie najgorszym 9/28 z dystansu.

  7. Przez całe spotkanie naszym bardzo pewnym punktem był Chris Dowe. Amerykanin grał przemyślany i skuteczny atak, miał ciąg na zbiórki oraz świetnie rozdawał piłki kolegom. Do swojej uniwersalności już nas przyzwyczaił, ale ta skuteczność budzi podziw – 4/4 za dwa, 1/2 za trzy6/6 za jeden. To złożyło się na 17 punktów, a do tego dołożył 7 asyst5 zbiórek.

  8. Ostatnio sporo cierpkich słów otrzymywał ode mnie Ricky Ledo, ale podczas spotkania ze Śląskiem pokazał się z naprawdę niezłej strony. Miał kilka tych swoich irytujących i nieprzemyślanych wejść na kosz, ale tym razem przyniósł więcej dobrego niż złego. W trzeciej kwarcie skutecznie rozruszał nasz atak, trafiając trzykrotnie z obwodu. Ledo był naszym najlepszym strzelcem, zdobył 21 punktów oraz zaliczył 6 zbiórek.

  9. Shawn Jones ponownie wniósł sporo energii w naszej grze podkoszowej. Amerykanin był bardzo aktywny w „pomalowanym”. Miał spory ciąg do zbiórek i umieszczania piłki w koszu. Taki nasz „dzik podkoszowy”. Jego styl gry przełożył się na 12 punktów, 7 zbiórek2 bloki. Mogę już śmiało przyznać, że ta zamiana środkowych wyszła nam na plus. Różnica jest widoczna gołym okiem.

  10. Michał Sokołowski miał naprawdę spore problemy podczas tego meczu. Totalnie nie mógł odnaleźć się w naszym systemie ofensywnym i marnował nawet najprostsze rzuty spod samego kosza. Zaliczył słabiutkie 0/5 z gry. Ostatni mecz w PLK, bez celnego rzutu z gry, przytrafił mu się ponad dwa lata temu. Mam nadzieję, że to tylko pokłosie niedawnej kontuzji, bo „Sokół” jest potrzebny tej ekipie.

  11. Zawsze zwracam uwagę na ten element i tym razem muszę pochwalić Anwil za rzuty wolne. Zanotowaliśmy świetne 27/29 z linii, co daje ponad 93 % skuteczności. Dowe, Ledo, Simon, Sulima, Jones i Sokołowski byli bezbłędni. Jedynie Tony Wroten miał mały problem, bo spudłował dwa rzuty wolne, ale i tak zaliczył solidne 7/9, czyli pretensji mieć nie można. Brawo drużyna!

  12. Bałem się tego spotkania głównie z jednego powodu. Kamil Łączyński w koszulce Śląska to widok, który boli. Jakoś to przeżyłem, chociaż serce zabiło mocniej, bo to przecież NASZ kapitan, którego zawsze będę cenił. Zastanawiałem się również, jak „Łączka” podejdzie do tego spotkania. Spodziewałem się, że „chcąc-nie chcąc” będzie niezwykle nakręcony i może się nawet spalić psychicznie. Tymczasem Łączyński grał bardzo rozważnie i cierpliwie. Był prawdziwym mózgiem Śląska i mądrze kierował grą swojego nowego zespołu. Skupił się na kreowaniu partnerów, co przyniosło 7 asyst, a mogło być więcej, bo jego koledzy zmarnowali kilka świetnych podań. Kiedy jednak miał pozycję do rzutu, to nie czuł lęku. Oprócz wspomnianych asyst „Łączka” na swoim koncie zapisał również 14 punktów, 4 zbiórki2 przechwyty. W mojej ocenie był najlepszym graczem Śląska.

  13. Na zakończeniu muszę jeszcze wspomnieć o rezerwowym rozgrywającym WKS-u. Jakub Musiał, to zawodnik, o którym za wiele nie słyszałem. Debiutuje w PLK, ale dotychczas grał raczej „ogony”. W Hali Mistrzów spędził na parkiecie jednak aż 12 minut. Statystycznie nie błysnął, ale zaimponował mi swoją odwagą. Chłopak bez doświadczenia, a jak miał pozycję, to chętnie rzucał oraz podczas gry defensywnej ostro naciskał na o wiele bardziej doświadczonych graczy Anwilu. Musiał nie jest już juniorem, bo liczy sobie 21 lat, ale z ciekawością będę obserwował jego rozwój.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *