TO BYŁA PRAWDZIWA KOMPROMITACJA! Nie tak miał wyglądać powrót Anwilu do Hali Mistrzów. Do Włocławka zawitał Trefl Sopot, który nieźle się prezentuje w obecnych rozgrywkach, ale przy naszych aspiracjach powinniśmy wygrać z łatwością. Przez większość meczu wszystko wskazywało na taki właśnie scenariusz. DRAMATYCZNA czwarta kwarta wszystko jednak zniszczyła. Skompromitowaliśmy się i przegraliśmy 84:86… Ciężko coś napisać po takim spotkaniu…
- Anwil nie błyszczał podczas tego meczu, ale wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Z minuty na minutę nasza przewaga rosła i wydawało się, że nic złego już się nie przytrafi. „Wydawało się” jest tutaj sentencją kluczową…
- Po trzech kwartach prowadziliśmy 73:59. Na lekko ponad 6 min przed końcową syreną było 80:61. Gdy pozostawało 2.5 min, prowadziliśmy jeszcze 84:73. Można to spieprzyć? Okazuje się, że jak najbardziej tak… Decydującą kwartę Trefl wygrał 11:27. Ostatnie 6 minut to nasza porażka 4:25… DRAMAT!
- Dlaczego ten koszmar się przytrafił? Ano dlatego, że w głowach naszych zawodników ten mecz zakończył się już po trzeciej kwarcie. Anwil totalnie się rozluźnił, a nasze ataki były strasznie nonszalanckie. Dużo niecelnych rzutów i strat. Trefl nie miał zamiaru kłaść się przed nami na parkiecie i cały czas ambitnie walczył. Nasi zawodnicy nie tylko zawodzili w ataku, ale również stwierdzili, że obrona jest już niepotrzebna. W efekcie nawet nie jestem w stanie zliczyć, ile razy goście przeprowadzali kontratak na pusty kosz. Nasza przewaga topniała i topniała, ale Anwilowcy cały czas nic sobie z tego nie robili. Gdy się obudzili, to było już znacznie za późno.
- Brawa dla Trefla za ambitną walkę do samego końca, ale trzeba przyznać, że sopocka ekipa nic genialnego i zaskakującego nie zagrała. Waleczność jednak wystarczyła. Podopieczni Marcina Stefańskiego mieli sporo problemów przy rzutach z dystansu (tylko 6/30). W decydującej części skupili się na szybkim przechodzeniu z obrony do ataku i dla leniwych Anwilowców to było za dużo.
- Przed meczem najbardziej niepokoił mnie Nana Foulland. Środkowy żółto-czarnych rozgrywa świetny sezon. Jest typem gracza, który przydałby się w Anwilu. Podczas spotkania w Hali Mistrzów potwierdził swoje umiejętności. Był pewnym punktem Trefla i troszkę niszczył nas pod koszem. Pewnie kończył swoje akcje jedną ręką czy mocnymi wsadami. Amerykanin zdobył 18 punktów na skuteczności 9/11 z gry, a do tego dołożył 5 zbiórek oraz 2 bloki. Najlepsze jest jednak to, że w końcowych minutach Amerykanin już nie grał, bo spadł za 5 fauli. Trefl nas przegonił bez swojego czołowego gracza. Bez komentarza…
- Drugim ważnym filarem Trefla był Paweł Leończyk. Chciałoby się napisać „nasz Leon”. Od czasów gry w niebiesko-biało-zielonych barwach niewiele się zmieniło. Leończyk to cały czas fachowiec z najwyższej półki. Niezwykle skoncentrowany na swoich zadaniach i pewnie kończący dobre podania. Statystyki tylko to potwierdzają – 19 punktów, 8/9 z gry, 8 zbiórek. KLASA!
- Bohaterem tych ostatnich minut został jednak Łukasz Kolenda. Młody rozgrywający jest uznawany za wielki talent polskiej koszykówki, ale ja podchodzę sceptycznie do jego kariery. Musi przede wszystkim poprawić rzut. We Włocławku przez znaczną większość meczu nie błyszczał. Miał też 0/7 z obwodu. Ostatnie 2 minuty należały jednak do niego. To właśnie Kolenda najszybciej oraz najchętniej biegał do tych kontrataków i pewnie punktował lub wymuszał faule. Na linii okazał się bezbłędny i zanotował 8/8. W tych ostatnich 2 minutach ten młody chłopak zaaplikował nam aż 11 punktów! Szacunek Łukaszu za waleczność i utrzymanie nerwów w ryzach. W całym meczu Kolenda miał bardzo fajną linijkę statystyczną – 16 punktów, 7 asyst, 3 zbiórki i 3 przechwyty.
- Tony Wroten (16 pkt, 4 as i 3 zb) znowu miał dobre momenty. Jego wejścia na kosz były ciężkie do zatrzymania dla obrońców oraz kilka razy potrafił przycisnąć w defensywie. Zawiódł jednak jako lider i popełniał za dużo strat (aż 5). W najważniejszych momentach mógł zamknąć ten mecz, ale totalnie się pogubił.
- Cieszy mnie, że kilka niezłych chwil miał również Jakub Karolak. Chłopak nie może wyjść z cienia w obecnym sezonie, a przeciwko Treflowi zdobył 10 punktów. Nie tylko odgrywał rolę statycznego strzelca, ale potrafił też zagrać coś z piłką. Chciałbym bardzo, żeby Karolak bardziej się rozkręcił, bo ma potencjał.
- Aktywny był też Michał Sokołowski (13 pkt i 4 zb), ale skuteczność mógłby poprawić (4/12 z gry). Wierzę jednak, że będzie lepiej, bo w porównaniu z początkiem sezonu „Sokół” jest coraz bardziej widoczny.
- Kolejny raz zawiedli nasi podkoszowi. Milan Milovanović jest graczem, który mnie najbardziej irytuje. Serb praktycznie nic nie wnosi do naszej gry. W obronie jest za bardzo statyczny, a po drugiej stronie parkietu niewidoczny. Tych jego twardych zasłon i zbiórek też jakoś nie widać. Z tego meczu zapamiętam głównie, że w niecałe 11 minut zanotował 5 fauli, w większości totalnie niepotrzebnych. Ciężko widzę naszą przyszłość z takim podstawowym środkowym…
- Podobną drogą do Milovanovicia poszedł niestety Krzysztof Sulima. Statystyki „Żubra” nie były takie złe (7 pkt i 8 zb), ale wizualnie było widać, jak bardzo jest „drewniany”. Sulima to bardzo pozytywny koleś i bardzo go cenię, ale odnoszę wrażenie, że nie potrafi wkomponować się do tego zespołu.
- Po kontuzji wrócił do nas Szymon Szewczyk (5 pkt i 9 zb). „Szewcu” był jeszcze „zardzewiały”, ale i tak cieszę się, że jest do dyspozycji trenera Igora Milicicia, bo z jego formą będzie tylko lepiej. Czekają nas teraz ciężkie mecze i ten weteran może okazać się niezbędny.
- Mamy problemy i nie da się tego ukryć. Anwil nie tworzy DRUŻYNY. Brakuje CHARAKTERU. Strasznie szwankuje mentalność naszych zawodników. Wydawało się, że ten mecz jest już wygrany i totalnie odpuściliśmy. Przypomnę, że podobnie było w konfrontacji ze Spójnią, ale wówczas „upiekło się” nam. Ciężko mogło być też w Bydgoszczy, ale wtedy mecz uratował nam Ricky Ledo, który dzisiaj nie grał ze względu na kontuzję. Teraz otrzymaliśmy mocny cios i zostaliśmy ośmieszeni. Boję się o przyszłość, bo nie wiem, czy ta drużyna w obecnym formacie jest w stanie odnosić wielkie zwycięstwa. Myślę, że kluczowa jest zmiana „w głowach” naszych koszykarzy, ale bez korekt personalnych też raczej się nie obejdzie…
- ZAWSZE będę z Anwilem i ZAWSZE będę wierzył w nasz klub, ale oczekuję walki i zostawiania serca na parkiecie. Tylko tak możemy myśleć o dalszych sukcesach! Proszę państwa – „JAK SIĘ NIE CHCE, TO…”!
6 odpowiedzi do “BLAMAŻ z Treflem !!!!”