Transferowe osłabienie podkoszowe

Ostatnio nasz klub jest bardzo aktywny na rynku transferowym. Wczoraj pojawiła się kolejna informacja o zmianie kadrowej. Tym razem chodzi o rozstanie. Nikola Marković opuścił nasz zespół za porozumieniem stron…

Marković (AZS - Anwil)FOTO: azs.koszalin.pl

Nie ma co się oszukiwać. Marković miał spore problemy z odnalezieniem się w Anwilu. Kłopoty z plecami na pewno nie pomagały. Jakiś czas temu słyszałem, że Serb znalazł się na „gorącym krześle” i nie ma w tym nic zaskakującego, bo po prostu grał słabo. Byłem bardzo rozczarowany, bo uważałem, że Marković idealnie pasuje do taktyki trenera Igora Milicicia i jest naszym najpewniejszym nabytkiem. Grał już w PLK i wszędzie się sprawdził, ale w Anwilu nie wyszło, tak jak powinno. Włocławski epizod był jego najgorszym na polskich parkietach.

Z czasem temat jednak ucichł, bo Marković wreszcie zaczął grać lepiej. Cały czas nie był to poziom, jakiego możemy od niego oczekiwać, ale widoczna była poprawa. Serb był bardzo uniwersalny na parkiecie. Walczył „na deskach”, nie odpuszczał w obronie, potrafił ładnie podać piłkę i zaskakiwał manewrami podkoszowymi (niestety często bez wykończenia…).

Myślałem, że temat jego osoby jest już ustabilizowany i wierzyłem, że będzie tylko lepiej. Cały czas liczyłem, że Marković odnajdzie wreszcie swoje miejsce i będzie dla nas naprawdę silnym wzmocnieniem. Wierzyłem, że wszystko jest już na dobrej drodze, ale nie doczekałem się jednak rozwinięcia tematu, bo wczoraj nasze drogi się rozeszły.

oficjalnym komunikacie odnośnie tej sprawy klub dał jasno do zrozumienia, że na chwilę obecną nasz skład jest zamknięty. Przyjście Almeidy oraz Czyża wymusiło rozstanie się z Kostrzewskim (MVP niedawnego Pucharu Polski w barwach Stali…), Mihailoviciem oraz właśnie Markoviciem. Nie ma co, wysoka cena wzmocnień.

Po rozstaniu z Serbem nasz zestaw podkoszowy nie zachwyca. Josip Sobin to pewniak, ale nie jest graczem atletycznym i samotnie tego wszystkiego nie pociągnie. Szymon Szewczyk jest już weteranem i potrafi zaliczyć niezłe epizody w meczu, ale fizycznie często odstaje w rywalizacji podkoszowej. Walerij Lichodiej ma potencjał, ale jest bardzo chimeryczny i ma sporego pecha z kontuzjami. Rosjanin często sprawia wrażenie, że woli grać kilka metrów od kosza niż pod samą obręczą. Szczególnie jest to zauważalne w obronie. Mimo że na parkiecie spędzał więcej czasu niż Marković, to obaj uzyskiwali podobne rezultaty w kwestii zbiórek. Jest jeszcze Olek Czyż, czyli wielka niewiadoma. Warunkami fizycznymi nie straszny, a nie wiadomo jak z jego dynamiką, bo przecież nie grał od dwóch lat. Jego debiut w Anwilu też zresztą został przełożony przez kontuzję. Ostatnio Jarosław Zyskowski całkiem sporo pogrywał jako silny skrzydłowy i wychodziło to dobrze, ale myślę, że „Zyziu” może być tam tylko uzupełnieniem, a nie pewniakiem. Jest graczem inteligentnym, ale na pewno nie stanowi siły podkoszowej.

Krótko mówiąc, nie wyglądamy zbyt dobrze pod koszem. Jeden uraz centra i robi się wręcz tragicznie. Mówiło się, że ta formacja potrzebuje wzmocnienia, a tymczasem otrzymaliśmy osłabienie. Jeśli rzeczywiście nikt już do nas nie dołączy, to naprawdę boję się o Anwil w tym aspekcie. Szczególnie że rywale z czołówki ligi posiadają w swoich szeregach naprawdę potężnych środkowych.

Nikola Marković, kończąc temat, znalazł już oczywiście nowy klub. Tym razem będzie grał w Rumunii dla zespołu CSM CSU Oradea.

PS. Z innych wieści transferowych warto wspomnieć, że w naszym klubie zostaje Aaron Broussard. Klauzula rozwiązania umowy nie została aktywowana i potwierdziło się, to co pisałem po odejściu Mihailovicia. Akurat ten obrót spraw bardzo mnie cieszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *