Superpuchar dla Anwilu!!!!!!!!!!!!!!!

Pisałem ostatnio, że chciałbym dać kolejny wpis o takim samym tytule i dzięki naszym koszykarzom mogę sobie na to pozwolić. Anwil Włocławek po raz drugi w swojej historii zdobył Superpuchar Polski! Tak jak 10 lat temu znowu była walka, znowu był piękny mecz, znowu była dogrywka i znowu było nasze zwycięstwo! Coś pięknego!

Superpuchar dla AnwiluFOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Anwil Włocławek Superpuchar 2017

Pierwsza kwarta to był totalny popis nowego stylu Anwilu. Graliśmy szybko i skutecznie. Szybkie przeprowadzanie piłki do pola ataku i dużo rzutów, które naprawdę wpadały. Niczym Phoenix Suns za czasów Mike’a D’Antoni’ego. Typowe „run n gun”. Widać było, że drużyna bardzo dobrze się w tym czuje. Jak tak ma wyglądać nowe oblicze Anwilu i ten styl zagwarantuje wyniki to ja jestem na TAK. Dla niedzielnego widza też taka gra jest na pewno bardziej przyswajalna. Prym w tym wiódł nasz nowy lider, bo tak z całą pewnością mogę już napisać, Ivan Almeida. „El Condor” bardzo szybko i mądrze przemieszcza się po boisku. Zastal był chyba tym bardzo zaskoczony, bo po pierwszych minutach sprawiali wrażenie jakby mieli nogi z ołowiu. Momentami nie ogarniali tego co się dzieje na parkiecie.

W pierwszej części meczu nasza obrona też była na naprawdę wysokim poziomie. Widać było pełną koncentrację. Niezależnie czy wychodziliśmy wyżej czy broniliśmy bliżej własnego kosza to rywal i tak nie miał lekko. Nawet magiczne rogi, jak na nas, były mało odkryte. Bolały tylko trójki Armani’ego Moore’a przez ręce bez widoczności kosza czy Jamesa Florence’a w ostatniej sekundzie akcji, gdy rzut oddawany był gdzieś z okolic Torunia. To jednak te detale, których nawet najlepsza defensywa nie powstrzyma. Co ciekawe, w pierwszej kwarcie, przy obronie na wysokim poziomie popełniliśmy tylko dwa faule. Obydwa zresztą to były przewinienia typowo taktyczne na przerwanie akcji przeciwnika i nie spowodowały żadnych poważnych konsekwencji.

Pierwsza kwarta to był koncert, ale później było gorzej. Zabrakło paliwa albo amunicji. Anwil przestał być skuteczny w ataku i obrona również stała się o wiele bardziej dziurawa. Zastal konsekwentnie grał swoją koszykówkę i wreszcie zaczęło przynosić to rezultaty. Mogło wydawać się, że rywale przejmą już ten mecz, ale zabrakło im chyba zimnej krwi, a my pokazaliśmy włocławski charakter. Dzięki temu udało się wyrównać stan meczu i ostatecznie doprowadzić do dogrywki. Chociaż przyznam szczerze, że jak w ostatnie sekundzie IV kwarty Vladimir Dragicević mimo obrońcy trafił z dalekiego półdystansu to serce zabiło mi mocniej. Na szczęście ten rzut odbył się wyraźnie po syrenie końcowej. Dragicević oczywiście kolejny raz udowodnił, że jest graczem na wysokim poziomie. Jego statystyki z tego meczu to 22 pkt9 zb. Teraz ma jeszcze do pomocy Borisa Savovicia. Z tego bałkańskiego podkoszowego też kawał solidnego gracza. Nie tylko jeśli chodzi o posturę, ale również o jego grę. Nie tylko daje radę pod koszem, ale potrafi też rzucić z dalszej odległości i nie ma problemów z dostrzeżeniem lepiej ustawionych partnerów. Przeciwko nam zanotował 16 punktów9 zbiórek. On i Dragicević mogą sporo namieszać w naszej lidze. Josip Sobin nie miał z nimi łatwego życia. Momentami jednak stawał na głowie i pokazał wolę walki. Mimo, że nasz środkowy nie dominował dzisiaj i zanotował 6 punktów oraz 12 zbiórek to i tak zasłużył na wolny dzień. Walczył jak lew. Jeszcze jedno – Sobin przez wakacje wolnych nie poprawił i już nie wierzę, że kiedykolwiek w meczu powtórzy treningową skuteczność. Tyle o Chorwacie.

Dogrywka to już była typowa wojna nerwów ze stali. Lepiej wszedł w nią Zastal, ale decydujące słowo należało do Anwilu. Uczciwie trzeba przyznać, że w tej części meczu wszystkich zdeklasował Kamil Łączyński. Nasz nowy kapitan zgasił światła trafiając trójkę z faulem w kluczowym momencie. Osobistego wprawdzie nie wykorzystał, ale to był taki typowy rzut na złamanie rywala. Zadziałało i Zastal już nie wstał po tym ciosie, a my możemy dodać kolejne trofeum do kolekcji.

Tak jak można było się spodziewać, Ivan Almeida udowodnił, że jest liderem tej ekipy. Ma niesamowity talent do przemieszczanie się po boisku. Jest jak błyskawica, a jeśli dodamy do tego niesamowitą windę w nogach to mamy obraz efektownego koszykarza. Taki właśnie jest Almeida. Jego ciąg na kosz jest większy niż myślałem. Jak wykonał swój wsad to przez chwilę zastanawiałem się czy to nie jest kadr z nowej części „Kosmicznego Meczu”. Do tego trzeba dodać boiskową inteligencję. Wie jak się ustawić i wie jak wymusić faul. Należy jednak zaznaczyć, że nie forsuje gry pod siebie. Poza znikomymi przypadkami nie miał problemu, żeby dzielić się piłką z lepiej ustawionymi kolegami. W defensywie też jest dobrze. Troszkę przechwytów w sezonie może notować i bloków z pomocy też nie powinno brakować. To tylko będzie nakręcało szybką grę, którą obecny Anwil preferuje. Nasz „El Condor” miewał jednak małe przerwy w utrzymaniu koncentracji i kończyło się to nieudanym kozłowaniem piłki za plecami w decydującym momencie czy głupim faulem dającym łatwe 2+1. Mam jednak nadzieję, że czym dalej w sezon tym nasz lider będzie notował mniej takich wpadek. W tym meczu zdobył 23 punkty i zasłużenie zgarnął nagrodę MVP.

Przed sezonem nawet słowem nie wspomniałem o nowej chorwackiej twarzy w drużynie. Ante Delas był dla mnie jednym wielkim znakiem zapytania. Jakoś nie mogłem sobie wyrobić o nim opinii. Momentami byłem nawet bardziej na „nie”, ale dawałem sobie i jemu czas. Teraz opinię już mam i mogę się nią podzielić – będą z niego ludzie. Delas ma naprawdę ładnie ułożoną rączkę i łatwość rzutu. Uważam, że mamy strzelca jakiego ten zespół potrzebuje. Przeciwko Zastalowi rzucił 15 punktów. Jedna dość ważna uwaga – Delas to z całą pewnością nie jest rozgrywający. Męczy się chłopak na tej pozycji i traci swoje atuty. Traci też na tym zespół. Może to jedynie funkcjonować jak będziemy grali swoją mega szybką koszykówkę i akcje będą na spontanie trwały jakie 4,67 sekund. Tylko raczej za długo w meczu nie można tak grać…

Największe zaskoczenie? Bez wątpienia Jarek Zyskowski. Pokazywał dobrą formę w sparingach, a teraz to udowodnił. W przeszłości kojarzył mi się tylko z koślawymi rzutami za trzy, którymi nas czasami karcił. Wczoraj zaprezentował dodatkowo grę tyłem, wejście na kosz czy dobrą defensywę. Grał bardzo pewnie i odważnie. Nic nie robił sobie z tego, że po drugiej stronie są o wiele bardziej doświadczeni Mistrzowie Polski. Mimo, że nazwisko niezbyt dobrze się kojarzy to dobrze mieć takiego Zyskowskiego w swojej ekipie.

Zmartwił mnie jedynie Jaylin Airington. Pisałem kilkukrotnie, że chłopak pewnie potrzebuje czasu, żeby przystosować się do nowej rzeczywistości. Nie wiedziałem jednak, że będzie aż tak zagubiony. Momentami to chyba nie wiedział gdzie jest i co robi. Tak bywało zarówno w defensywie jak i ofensywie. Nie skreślam jednak chłopaka po jednym słabszym występie. Cały czas wierzę, że każdy kolejny mecz przyniesie coś dobrego i Airington będzie naprawdę przydatnym rezerwowym.

PS. Powrót koszykówki po letniej przerwie to wspaniałe uczucie. Powrót w takim stylu oraz kolejnym trofeum to najwspanialsze ze wspaniałych uczuć. DUMA!

4 odpowiedzi do “Superpuchar dla Anwilu!!!!!!!!!!!!!!!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *