Sporo niedociągnięć na półmetku

Czas pędzi jak szalony. Nie wiem, kiedy do tego doszło, ale jesteśmy już na półmetku sezonu regularnego 2022/2023. Czy możemy być zadowoleni z postawy naszego Anwilu na tym etapie rozgrywek? No chyba tak średnio… Tragedii nie ma, ale daleko także do entuzjazmu. W PLK „Rottweilery” ugrały bilans 8-7 i taki rezultat raczej nikogo nie satysfakcjonuje.

Anwil Włocławek 2022/2023FOTO: q4.pl

Konfrontacja z historią

Jak łatwo wyliczyć osiągnęliśmy pułap 53,3% zwycięstw. Wyszliśmy tylko na lekki plus. Na pewno zabolały porażki w trzech ostatnich meczach i znacząco wpłynęły na uzyskany bilans. Patrząc na historię, to na tym etapie sezonu gorzej wypadliśmy tylko podczas pięciu sezonów:

  • 1997/1998
  • 2006/2007
  • 2010/2011
  • 2014/2015
  • 2020/2021

Oczywiście we wszystkich powyższych przypadkach notowaliśmy bilans na minusie.

Pech, problemy i sinusoida

Bieżące rozgrywki to prawdziwa sinusoida w wykonaniu Anwilu. Przeżyliśmy sporo wzlotów oraz upadków. Na nudę nie mogliśmy narzekać, ale w przypadku naszego klubu to raczej standard 😉 . Obecna sytuacja nie jest zbyt kolorowa. Gramy poniżej oczekiwań i nie ma co maskować rzeczywistości. Trzeba jednak też zaznaczyć, że szczęście jakoś szczególnie nam nie sprzyjało. Zacznę od tego, że bardzo szybko poważnej kontuzji doznał Janari Joesaar, który miał odgrywać kluczową rolę w zespole. Dodatkowo Maciej Bojanowski nie mógł nam pomóc ze względu na trwające niespodziewanie długo problemy zdrowotne. Te wydarzenia spowodowały, że trener Przemysław Frasunkiewicz miał sporą zagwozdkę i musiał zrewidować przedsezonowe plany. Przez pewien czas „Rottweilery” sprawiały wrażenie zagubionej ekipy, ale w końcu do Włocławka trafił Lee Moore i Anwil zyskał nowe życie. Amerykanin z miejsca został motorem napędowym Trójkolorowych.

Początkowy zamysł nie wypalił i ostatecznie akcenty zostały inaczej rozłożone, a najważniejsze, że ten manewr kadrowy przyniósł pozytywny skutek. Szkoda tylko, że po okresie hossy znowu przyszedł dołek i na chwilę obecną dyspozycja „Rottweilerów” nie napawa optymizmem.

Rozczarowanie i zaskoczenie

Trzeba jasno sobie powiedzieć, że nie wszyscy zawodnicy grają na poziomie, którego oczekiwali trenerzy czy kibice. Wiecie, kogo w pierwszej kolejności mam na myśli? Josh Bostic jest obecnie największym rozczarowaniem w naszej drużynie. Nie ma nawet sensu przytaczać osiągów statystycznych Amerykanina, bo aż od tego bolą oczy. Nie przystoi, aby takie cyferki widniały przy nazwisku z taką marką. Bostic ma świadomość swojej własnej niemocy, ale też poparcie sztabu szkoleniowego, który robi wszystko, aby pozytywnie wpłynąć na dyspozycję tego doświadczonego zawodnika. Dlatego nam nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki i czekać, bo gracz takiego kalibru może „odpalić” w każdej chwili. Szczególnie że w FIBA Europe Cup już teraz miewa naprawdę dobre momenty.

Na drugim biegunie jest Phil Greene IV. Zakontraktowanie Amerykanina od samego początku budziło wątpliwości, a pierwsze mecze tylko pogłębiły te nastroje. Trochę głupio przyznać, ale sam należałem do malkontentów. Tymczasem z czasem Greene udowodnił, że ma jednak sporo do zaoferowania i wiele razy odgrywał rolę naszego głównego żądła. Dlatego pozostało mi jedynie „posypać głowę popiołem” i liczyć, że PGIV nie powiedział jeszcze ostatniego słowa!

Porażki małe i większe

Jak już wspomniałem, Anwil ma na swoim koncie 7 porażek w PLK. Wiadomo, że przegrana to przegrana i szukanie usprawiedliwień niczego nie zmieni, ale na pewne okoliczności należy spojrzeć szerzej. W pięciu przypadkach jeden celny rzut „Rottweilerów” mógł zmienić wszystko.

Śląsk Wrocław ogrywał całą ligą i został dopiero zatrzymany przez Sokoła Łańcut, ale we Włocławku miał problemy. Przegraliśmy -3, a podczas spotkania Joesaar doznał poważnej kontuzji i ten fakt odebrał sporo energii naszej ekipie. Porażka w Bydgoszczy jest trochę zawstydzająca, ale podchodziliśmy do tego meczu zaledwie dwa dni po wspomnianej potyczce z Mistrzem Polski. Estończyk nie był już zdolny do gry i cała „anwilowska układanka” poważnie cierpiała z tego powodu. Astoria wygrała 95:84, ale potrzebowała do tego dogrywki. Ze Spójnią polegliśmy -3, bo zawaliliśmy czwartą kwartę i ciężko znaleźć tutaj jakiekolwiek usprawiedliwienie, ale jeden rzut mógł zmienić wszystko. Podobnie było w niedawnym spotkaniu ze Stalą. Z Treflem też przegraliśmy -3 jednak graliśmy niecałe 48h po męczącej wyprawie do Rumunii.

Szkoda, że chociaż w dwóch przypadkach nie mieliśmy trochę więcej szczęścia, bo wówczas bilans wyglądałby zupełnie inaczej. Cóż… Teraz pozostaje jedynie „gdybanie”, a pretensje możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie.

Zanotowaliśmy też porażkę, której totalnie nie jestem w stanie wytłumaczyć, bo od gry Anwilu bolały oczy. To był chyba najgorszy mecz naszego zespołu w całej pierwszej rundzie. Mam na myśli oczywiście spotkanie kończące zeszły rok z Arką. Po słabej grze polegliśmy 93:79.

Problemy z czołówką

Niestety kiepsko to wygląda, ale takie są fakty. Anwil miał spore problemy z ligową czołówką. W konfrontacjach z górną ósemką PLK zanotowaliśmy bilans 2-5. Z tego grona pokonaliśmy jedynie Kinga Szczecin oraz Czarnych Słupsk. Oba te pojedynki stoczyliśmy w Hali Mistrzów. W ogóle większość rywali z ósemki podejmowaliśmy na własnym terenie, bo aż 5 i osiągnęliśmy bilans 2-3. Niestety to nie napawa optymizmem, bo oznacza, że podczas rundy rewanżowej czeka nas sporo starć z topowymi drużynami na wyjazdach. Lekko nie będzie…

Nadzieja ciągle żywa!

Siódme miejsce w ligowej tabeli na półmetku sezonu zasadniczego to z całą pewnością nie jest rezultat, który zadowala kogokolwiek we Włocławku. Czy możemy patrzeć w przyszłość z optymizmem? Cóż… Nadzieja umiera ostatnia, a nasza ekipa cały czas skrywa pewien potencjał. Lekko nie będzie, bo obecna forma Anwilu, delikatnie mówiąc, nie zachwyca. Na dodatek trybuny nie poniosą „Rottweilerów” podczas wielu ważnych starć. Poza tym rywale nie śpią i praktycznie każdy zespół pracuje nad dokonaniem wzmocnień. Te okoliczności sprawiają, że światełko w tym ciemnym tunelu lekko przygasa, ale wierzę, że Anwil jest ciągle w grze. Uważam, że pewien zastrzyk energii może jeszcze wydobyć z „Rottweilerów” nową siłę. Jestem kibicem i będę wierzył aż do syreny kończącej sezon. Zawsze. Nawet gdy logika będzie podpowiadała inaczej.

Na zakończenie wspomnę jeszcze tylko, że nasza kochana PLK to naprawdę specyficzna liga. Pamiętacie jakie drużyny walczyły o złoto w zeszłym sezonie i które miejsca zajmowały po sezonie zasadniczym? Oczywiście nic nie sugeruję. No może jedynie to, że wszystko jest możliwe 😉 .

5 odpowiedzi do “Sporo niedociągnięć na półmetku”

  1. Z wielką przyjemnością czyta się Twoje komentarze. Zawsze starannie wyważone opinie, bez zbędnych kontrowersji, praktycznie w stu procentach bardzo trafne, poparte niewątpliwie bardzo dobrą znajomością dyscypliny. Dlatego mam do Ciebie pytanie, a właściwie prośbę. Czy w związku z prowadzeniem przez Ciebie strony anwil.online jest szansa żebyś pojawiał się na pomeczowych konferencjach prasowych (a może już tam bywasz) i aktywnie w nich uczestniczył zadając pytania, które nierzadko nurtują kibiców Anwilu?. Bo to jednak trochę wstyd, że w mieście szumnie nazywanym mekką koszykówki, gdzie niby koszykówka to religia jak wielu lubi podkreślać, nie ma dziennikarza czy choćby blogera lub po prostu osoby, która potrafi zadać sensowne, zrozumiałe dla wszystkich pytanie i wykorzystać swoją wiedzę by rozwijać temat w zależności od udzielonej odpowiedzi. Nie jestem jedyną osobą, która by sobie tego życzyła. Zastanów się nad tym bo myślę , że naprawdę warto. Pozdrawiam

    1. Popieram ten pomysł. Czasami odnoszę wrażenie że panowie pojawiający się na konferencjach po meczu boją się zadawać pytania ? Tylko M.Szubski naciska z pytaniami głównie trenera. Przydałoby się więcej takich pytań które zainteresują kibica naszego Anwilu.

    2. WOW bardzo miło mi czytać takie słowa. DZIĘKUJĘ! Jeśli chodzi o mój udział w konferencjach pomeczowych, to niestety obecnie jest z tym spory problem ze względu na moje miejsce zamieszkania. W przyszłości może jednak nastąpić zmiana ;). Pozdrawiam!

  2. Zgadzam się w 100% z powyższym.
    Nie ujmując nic dzienikarzą obecnym na konferencji i pomijając konwenase panujące na niej, brakuje rzczowej rozmowy z trenerem a Ty jesteś osobą, która dodałaby „mięsa” do tych „wegetariańskich” konferencji.
    Up to Anwil

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *