Nerwy ze Stalą

Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo. Tym razem jednak bez pogromu i bez przekroczenia „setki”. W koszykówce nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Warto jednak pamiętać, że najważniejszy jest końcowy efekt.

Nikt nie miał chyba wątpliwości, że spotkanie ze Stalą Ostrów Wlkp. będzie jednym z najtrudniejszych, jakie w obecnym sezonie do tej pory rozegraliśmy. Do Włocławka przyjeżdżał przecież brązowy medalista zeszłego sezonu, który w swoim składzie ma kombinacje ciekawych nazwisk.

Richardson i AlmeidaFOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
Richardson vs. Almeida

Pierwsza połowa wskazywała jednak, że niezależnie z kim Anwil gra, to narzuca swoją koszykówkę. To był basket, do którego wszyscy już się przyzwyczailiśmy. Było szybko i przede wszystkim skutecznie. Znowu zdobywaliśmy sporo punktów z dość dużą łatwością. Do przerwy prowadziliśmy 50:33 i wydawało się, że kolejne wysokie i efektowne zwycięstwo jest jak najbardziej jest w naszym zasięgu.

Nic bardziej mylnego…

Od trzeciej kwarty zaczął się jakby zupełnie inny mecz. Role zostały totalnie odwrócone. Z anwilowskiej dominacji zostało tylko wspomnienie. Stal konkretnie doszła do głosu. Straciliśmy niemal wszystkie swoje atuty i musieliśmy przyjąć warunki rywala.

Mam wrażenie, że znowu zawiodła koncentracja. Niemal tak jak podczas pamiętnego meczu w Zgorzelcu. Taki obrót spraw doprowadził do strasznie nerwowej końcówki zamiast łatwego zwycięstwa. Było naprawdę gorąco. Na szczęście to Anwil wykazał się nerwami ze stali w decydujących momentach. W ostatniej szarży D.J. Richardson mógł jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale na szczęście Ivan Almeida wykazał się niesamowitym instynktem i wykorzystując swoje niezwykle długie ręce, zablokował rzut Amerykanina.

W taki efektowny sposób przypieczętowaliśmy zwycięstwo w tym niezwykle trudnym pojedynku.

Ta dekoncentracja w drugiej połowie może jednak martwić. To nie pierwszy raz. Klasowa drużyna, jeśli ma już rywala „na widelcu” to nie może odpuścić. Takie nerwowe końcówki są oczywiście ekscytujące dla kibiców, ale tutaj najmniejszy błąd albo pech może zamienić zwycięstwo w porażkę. Dlatego proszę – jak najmniej takiego grania ;).

Druga połowa tego spotkania pokazała również, że nasza ofensywa nie jest z innej planety. Stal postawiła mocniejszą oraz mądrzejszą defensywę i już zaczęły się przysłowiowe schody dla Anwilu. W drugiej części meczu rzuciliśmy tylko 28 punktów. To zdecydowanie za mało, jak na siłę rażenia, którą dysponujemy. W całym meczu też uzbieraliśmy tylko 78 punktów. Jak na nas to tylko, bo tak słabego wyniku w tym sezonie jeszcze nie mieliśmy.

Ten mecz jest dobrym materiałem do analizy trenerskiej i mam nadzieję, że Igor Milicić wraz ze swoim sztabem wyciągnie odpowiednie wnioski. Mimo sporej ilości niedociągnięć pamiętajmy jednak, że wygraliśmy i obecnie legitymujemy się bilansem 8-1. To jest najważniejsze. Fotel lidera chyba nam pasuje ;).

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *