W 2010 roku na Mistrzostwach Świata do lat 17 nasza reprezentacja sprawiła wielką niespodziankę. Biało-czerwoni szli przez turniej jak burza. Zatrzymali się dopiero w finale, gdzie lepsza okazała się ekipa USA, na której czele stał Bradley Beal. Wicemistrzostwo Świata i tak było jednak dla nas ogromnym sukcesem. W reprezentacji Polski u boku takich graczy jak Przemysław Karnowski czy Mateusz Ponitka występował jeszcze m.in. Michał Michalak. Dzisiaj ten obrońca związał się z Anwilem na najbliższy sezon.
Po tym niezapomnianym turnieju kariera Michalaka rozwijała się w niezłym tempie. W sezonie 2011/2012 potrafił błysnąć w barwach ŁKSu Łódź i to na tyle skutecznie, że sięgnął po niego Trefl Sopot. Nad morzem nasz nowy nabytek spędził trzy sezony i z roku na rok rozwijał swoje umiejętności. W sezonie 2014/2015 był już czołowym strzelcem Trefla (14,2 pkt na mecz) i jedną z jaśniejszych postaci w całej lidze. Kolejnymi przystankami w jego karierze były takie drużyny jak Polski Cukier Toruń oraz Turów Zgorzelec. Michalak w tych miejscach potwierdzał tylko swój potencjał.
Podejrzewałem, że Michalak będzie chciał kontynuować swoją zagraniczną karierę. Szczerze mówiąc, jestem trochę zaskoczony, że zdecydował się na powrót do PLK. Cieszę się jednak, że wybrał Anwil. Mam wrażenie, że ciężko zwabić wciąż młodego i ambitnego reprezentanta, który poznał zachodni klimat. Dlatego tym bardziej „czapki z głów” przed naszymi włodarzami. Dla Michalaka to będzie doskonała okazja do weryfikacji własnych umiejętności. Będzie grał w czołowym klubie lokalnego podwórka i jeszcze „liźnie” koszykarskiej Ligi Mistrzów.
Michalak, jak przystało na rzucającego obrońcę, dysponuje całkiem dobrym rzutem. Zarówno na półdystansie, jak i na dystansie. Dynamiczne wejścia na kosz też nie są mu obce. Waleczności również nie można Michalakowi odmówić. Myślę, że znajdą wspólny język z trenerem Miliciciem. Podejrzewam nawet, że Michalak może okazać się ważniejszym ogniwem Anwilu, niż wydaje się na dzień dzisiejszy. Dla mnie jest to kolejny kontrakt na plus. Czasami warto jest czekać!
Po tym transferze nasza polska rotacja wygląda już naprawdę solidnie. Możemy wystawić Polaków na praktycznie każdej pozycji (chociaż dla mnie „Kostek” to bardziej „trójka”…). Nie mogę się doczekać kolejnych ruchów naszego klubu. Może trafi się jeszcze jakiś rodak, ale podejrzewam, że teraz kierujemy oczy bardziej w kierunku zagranicznym. Zgaduję, że właśnie stamtąd powinna przybyć największa gwiazda zespołu i zapewne będzie to jakiś niski skrzydłowy. Na razie trzeba jednak cierpliwie czekać i wierzyć w prezesa Lewandowskiego i trenera Milicicia. To, że wierzyć warto nie podlega już chyba żadnej dyskusji.
Jest dobrze