Liga Mistrzów 2019/2020 – nasi rywale

Liga Mistrzów wraca do gry! W poprzedniej edycji Anwil nie zdołał awansować z fazy grupowej, ale tym razem apetyt jest znacznie większy.

W obecnych rozgrywkach trafiliśmy do grupy B i na pewno nie możemy narzekać na brak atrakcyjnych rywali. Podobnie jak przed rokiem postanowiłem przygotować krótką charakterystykę naszych grupowych konkurentów.

Liga Mistrzów

AEK Ateny (Grecja)

Bardzo znana marka greckiej koszykówki. AEK od lat należy do czołówki rodzimej ligi. Mają na swoim koncie wiele medali każdego koloru. W sezonie 2011/2012 zostali zdegradowani z najwyższej klasy rozgrywkowej, ale po wewnętrznym oczyszczeniu i trzech latach powrócili do elity. Od tego czasu zdobyli trzy brązowe medale ligi greckiej (ostatni w minionym sezonie) oraz jeden Puchar Grecji.

Na europejskiej arenie AEK też ma bardzo duże doświadczenie. Starsi kibice mogą pamiętać ich świetne występy w elitarnej Eurolidze, wygrywali też Puchar Saporty czy Ligę Mistrzów w sezonie 2017/2018. Rok temu dotarli do ćwierćfinału BCL. W styczniu tego roku dodali kolejne trofeum do swojej gabloty, a mianowicie wygrali, dość egzotyczne, FIBA Intercontinental Cup. W półfinale tego turnieju odprawili z kwitkiem argentyńskie San Lorenzo, a podczas finału nie dali większych szans brazylijskiemu Flamengo. Historia AEK budzi szacunek i na pewno możemy zaliczyć ten zespół do grona bardzo atrakcyjnych rywali.

AEK w obecnym sezonie wystartował „bez szału”. W rodzimych rozgrywkach mają bilans 1-2 i jest to raczej rozczarowanie dla fanatycznych kibiców tego klubu. Chociaż należy zwrócić uwagę, że przegrywali z czołowymi ekipami. Główną postacią żółto-czarnych jest bez wątpienia Keith Langford. Amerykanin w przeszłości zahaczał o NBA i reprezentował barwy czołowych klubów europejskich. Warto zwrócić jeszcze uwagę na takich graczy jak Howard Sant-Roos (kubański niski skrzydłowy – raczej nie przejmuje meczów, ale bywa bardzo efektywny), Dimitrios Kaklamanakis (efektywny center) czy Kendrick Ray (groźny amerykański strzelec, który ma doświadczenie w Eurolidze). Nie można również lekceważyć weteranów. Jonas Maciulis czy Marcus Slaughter mają już swoje lata, ale to wręcz legendy europejskiej koszykówki.

W przeszłości rywalizowaliśmy z kilkoma greckimi zespołami, ale nigdy nie z AEK. Ogólnie mamy ujemny bilans 3-7 w konfrontacjach z klubami z tego turystycznego kraju. Co ciekawe, nigdy nie wygraliśmy w żadnej greckiej hali.

Teksut Bandirma (Turja)

Banvit B.K., czyli nasi znajomi z poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Przedstawiałem już ten zespół przed rokiem, a co się zmieniło od tego czasu? Przypomnę, że nasz Anwil dwukrotnie przegrał z tą turecką ekipą. Banvit zajął drugie miejsce w naszej grupie i awansował do kolejnej rundy, ale tam musiał uznać wyższość niemieckiego Brose Bamberg. W rodzimej lidze zajęli 8 miejsce, co nie było odebrane jako sukces. Latem przeszli przebudowę kadrową i zmienili nazwę. Teraz występują jako Teksut Bandirma.

Obecny sezon ligi tureckiej Teksut zaczął od bilansu 2-1. Ian Hummer rozegrał dopiero jedno spotkanie dla ekipy z Bandirmy, ale zanotował świetne 16 punktów9 zbiórek. Ten niski skrzydłowy z USA może być problematycznym rywalem. Podobnie zresztą jak Emanuel Terry. Kolejny Amerykanin dopiero zaczyna swoją przygodę na „Starym Kontynencie”, ale w przeszłości ocierał się o NBA i obecny sezon rozpoczął w bardzo ładnym stylu (12 pkt; 8,3 zb; 2 prz). Ciekawie może również wypaść Ridvan Oncel. Młody Turek z roku na rok robi zauważalne postępy.

W ekipie Teksut nie brakuje znajomych twarzy z PLK. Już podczas drugiego starcia z naszym Anwilem w zeszłej edycji BCL grał tam D.J. Shelton. Potrafił nieźle zaszaleć, więc został w tureckim zespole na kolejny rok. Latem dołączył do niego Omar Prewitt, który jeszcze niedawno był wielką gwiazdą Legii Warszawa.

Jak już wspomniałem, w ubiegłym sezonie dwukrotnie ulegliśmy tej drużynie, więc nasz bilans z tureckimi zespołami prezentuje się naprawdę słabo: 2-8. Na tureckiej ziemi też jeszcze nie wygraliśmy, więc nie mam nic przeciwko, aby to zmienić.

Pau-Lacq-Orthez (Francja)

Francuski zespół najlepsze lata ma już raczej za sobą. W przeszłości nie tylko zdobywali ligowe medale czy puchary, ale potrafili również godnie się zaprezentować na arenie międzynarodowej. W sezonie 1983/1984 zdobyli Puchar Koracia. Dziesięć lat temu wkradło się trochę problemów do tej organizacji, a efektem był spadek do francuskiej PRO B. Przez kilka lat Pau-Lacq-Orthez balansowało między ligami, ale w końcu ustabilizowali swoją pozycję i robią stopniowe postępy. Sezon 2018/2019 zakończyli na 5 miejscu w lidze francuskiej.

Obecne rozgrywki rozpoczęli od bilansu 2-2. Siłę Pau-Orthez nakręcają głównie amerykańscy gracze: Travis Leslie, Tyrus McGee, Matt Mobley czy Ronald Moore. W ekipie z Pau jest również bardzo dobrze znany z parkietów polskiej ligi Cheikh Mbodj. Senegalczyk kilka lat spędził w naszym kraju i jeszcze niedawno, reprezentując barwy Polskiego Cukru Toruń, rywalizował z naszym Anwilem o Mistrzostwo Polski.

Z francuskimi drużynami rywalizowaliśmy dość często. Nawet rok temu trafiliśmy do grupy z Le Mans Sathe. Przeciwko Pau-Lacq-Orthez nie mieliśmy jeszcze jednak okazji się pokazać. Można mieć jednak optymistyczne nastawienie, bo przeciwko drużynom z Francji legitymujemy się korzystnym bilansem 9-7.

Jako ciekawostkę dodam, że kilka lat temu w Pau grał Chris Dowe.

Hapoel Jerozolima (Izrael)

Wielki i utytułowany klub. Od wielu lat Hapoel należy do ścisłej czołówki ligi izraelskiej. W 2015 oraz w 2017 roku zdobywali mistrzostwo. Mają też na swoim koncie wiele pucharów swojego kraju, a ostatni wywalczony w 2019 roku. Hapoel od bardzo wielu lat rywalizuje również na arenie europejskiej. Poznali smak praktycznie wszystkich europejskich pucharów. W 2007 roku zdobyli nawet ULEB Cup. Podczas minionego sezonu debiutowali w Lidze Mistrzów i zakończyli swoją przygodę na ćwierćfinale.

Obecne zmagania w lidze Izraelskiej ekipa Hapoelu rozpoczęła od dwóch zwycięstw. Do czołowych postaci tej ekipy należą uniwersalny podkoszowy Idan Zalmanson, J’Covan Brown, Tamir Blatt czy Nimrod Levi. Ważnym ogniwem powinien być również obrońca James Feldeine, który może okazać się gwiazdą całej Ligi Mistrzów. Hapoel dysponuje bardzo szerokim i wyrównanym składem.

Nigdy w swojej historii nie rywalizowaliśmy jeszcze z tą ekipą, ale czterokrotnie graliśmy z izraelskimi zespołami i mamy bilans 2-2 w tych meczach.

Rasta Vechta (Niemcy)

Ekipa, która była prawdziwą rewelacją poprzedniego sezonu w lidze niemieckiej. Startowali jako beniaminek, ale zakończyli zmagania na czwartej pozycji. Zaskoczyli wszystkich ekspertów i osiągnęli swój najlepszy rezultat w historii, który pozwolił im znaleźć się w gronie „europejskich pucharowiczów”. Po udanych zmaganiach większość czołowych zawodników opuściła jednak ten klub, znajdując silniejszych pracodawców.

W obecny sezon Rasta weszłą raczej słabo. Po czterech kolejkach ligi niemieckiej ma na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo. O sile tej ekipy stanowią głównie amerykańscy obwodowi – Ishmail Wainright, Trevis Simpson czy Steve Vasturia. Żaden z nich nie ma jednak w swoim CV bogatej kariery na europejskich parkietach.

Rasta debiutuje w Europie, więc nie mieliśmy jeszcze okazji rywalizować z tym zespołem. Graliśmy jednak z innymi niemieckimi zespołami. W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów w naszej grupie był Riesen Ludwigsburg. Na wyjeździe wygraliśmy, ale u siebie musieliśmy uznać wyższość rywali. Ogólnie w starciach z niemieckimi zespołami legitymujemy się bilansem 3-5.

Telenet Giants Antwerpia (Belgia)

Belgijscy „giganci” i to dosłownie. Od wielu lat należą do czołówki w swojej rodzimej lidze. W 2000 roku świętowali jedyne mistrzostwo, a od lat prawdziwym hegemonem w Belgii jest zespół B.C. Oostende. Giants zbliżają się jednak do silnego rywala, bo w dwóch poprzednich sezonach zdobywali wicemistrzostwo. Klub z Antwerpii ma na swoim koncie również puchary oraz superpuchary Belgii. Ostatni puchar wywalczyli w minionych rozgrywkach.

Kampania 2018/2019 były niezwykle udane dla Giants. Oprócz wicemistrzostwa i pucharu kraju osiągnęli również rewelacyjny wynik w rozgrywkach międzynarodowych. W europejskich pucharach (nie tych czołowych) startują od wielu lat, ale dopiero teraz osiągnęli wielki sukces. Zaskoczyli wszystkich ekspertów i uplasowali się na trzeciej pozycji w Lidze Mistrzów. Byli prawdziwą rewelacją i na pewno mają ochotę na powtórzenie tego sukcesu.

Obecny sezon ligi belgijskiej rozpoczęli od dwóch pewnych zwycięstw. Aby dostać się do naszej grupy w BCL, musieli przebrnąć przez trzecią rundę kwalifikacyjną. Tam zmierzyli się ze szwedzkim Sodertalje Kings i już na parkiecie rywali osiągnęli bezpieczną przewagę. W rewanżu polegli, ale tylko nieznacznie i nie miało to większego wpływu na losy tego dwumeczu.

Czołowymi postaciami w Giants powinni być belgijscy zawodnicy Hans Vanwijn, Vincent Kesteloot oraz amerykańscy Victor SandersDave Dudzinski. Obaj Amerykanie grają już swoje kolejne sezony w Antwerpii. Nie mają może zbyt wielkiego doświadczenia, ale na pewno nie można ich lekceważyć.

Rywalizowaliśmy z tym zespołem już w przeszłości. Czterokrotnie graliśmy i czterokrotnie wygraliśmy, więc nie mam nic przeciwko, aby utrzymać tę tendencję. Z belgijskimi drużynami w europejskich pucharach mamy obecnie bilans 5-3.

San Pablo Burgos (Hiszpania)

Ekipa z malowniczego Burgos z całą pewnością nie należy do czołówki ligi hiszpańskiej. W najwyżej klasie rozgrywkowej grają dopiero od trzech sezonów i walkę o najwyższe cele oglądali jedynie w telewizji. W europejskich rozgrywkach również nie mają doświadczenia, więc musieli przebrnąć przez eliminacje. Tam jednak nie dali większych szans zespołowi Basket Kijów.

San Pablo nie ma wielkiej historii, ale na pewno mają ciekawe plany na przyszłość. Obecny sezon ligi hiszpańskiej zaczęli od rewelacyjnego bilansu 4-0, a ich skład jest pełen ciekawych graczy. Patrząc na nazwiska, od razu rzuca się w oczy Earl Clark. Amerykanin ma za sobą bardzo bogatą przeszłość w NBA. Jego rodacy, J.P. Tokoto oraz Thaddeus McFadden, też powinni być niebezpieczni. Do graczy wartych obserwacji zaliczam również takie nazwiska jak Vitor Benite oraz Ferran Bassas.

Z hiszpańskimi zespołami rywalizowaliśmy dość często. Nawet w poprzedniej edycji BCL mieliśmy w swojej grupie ekipę UCAM Murcia. Dwukrotnie ulegliśmy i nie było to żadne zaskoczenie. „Nie leżą” nam zespoły z tego kraju. Z Hiszpanami nasz obecny bilans to 3-9.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *