Lekcja koszykówki w greckim stylu

Przed nami mecz z AEK AtenyLidze Mistrzów. Anwil jeszcze nigdy nie grał z tym zespołem, ale w przeszłości rywalizowaliśmy z innymi greckimi ekipami. Po raz pierwszy taka sytuacja miała miejsce w sezonie 1995/1996. Wówczas w jednej grupie FIBA European Cup znalazł się Nobiles oraz PAOK Saloniki.

Predrag „Peja” Stojaković (PAOK Saloniki)FOTO: eurohoops.net
Predrag „Peja” Stojaković (PAOK Saloniki)

Te rozgrywki były wtedy na drugim miejscu pod względem prestiżu w europejskiej koszykówce. Nobiles rywalizację rozpoczął od drugiej rundy eliminacyjnej. Tam po heroicznej walce wyeliminowaliśmy węgierski BC Marc Kormend (bój warty przypomnienia w oddzielnym wpisie!). W trzeciej rundzie okazaliśmy się lepsi od słowackiego Interu Bratysława. To otworzyło nam bramę do rozgrywek grupowych, gdzie znalazło się miejsce tylko dla dwunastu najlepszych ekip.

Los przydzielił nas do grupy B, gdzie trafiły również takie ekipy jak Dynamo Moskwa, BC Kalev, Olimpija Lublana, chorwacki KK Zrinjevac oraz PAOK Saloniki. Właśnie na rywalizacji z tym ostatnim zespołem chciałbym się dzisiaj skupić.

PAOK musiał przebrnąć przez trzy rundy kwalifikacyjne, ale nie miał większych problemów z awansem do fazy grupowej.

Na odwiedzenie Salonik przyszedł czas 19 grudnia 1995 roku. PAOK był zdecydowanym faworytem tego pojedynku, ale Nobiles na pewno chciał sprawić wspaniałą niespodziankę swoim kibicom tuż przed zbliżającymi się świętami. Tak się jednak nie stało… Nasza pierwsza wizyta w Grecji zakończyła się bolesną lekcją koszykówki. PAOK strasznie nas zdominował. Polegliśmy w niemal każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Koszykarze Nobilesu mieli ogromne problemy ze skutecznością. Trafiliśmy zaledwie 22/65 rzutów z gry, co przełożyło się na słabiutkie 33,8 % skuteczności. Podobnie było na linii rzutów wolnych – 18/30, czyli 30 %. Nie radziliśmy sobie również na zbiórce. Gospodarze wygrali ten element 44:30. PAOK grał o wiele bardziej zespołowo i skutecznie. To przełożyło się na wynik końcowy. Mecz zakończył się prawdziwym pogromem, 109:66.

Efthimios Rentzias był dla nas nie do zatrzymania pod koszem. Grek zanotował 18 punktów, 14 zbiórek, 3 asysty2 przechwyty. Rentzias miał wówczas zaledwie 19 lat, ale już było widać, że wielka kariera stoi przed nim otworem. Tak się stało, bo grecki środkowy reprezentował później barwy takich klubów jak FC Barcelona, Philadelphia 76ers, Ulker Stambuł czy Montepaschi Siena. Jeszcze lepiej na tle Nobilesu zaprezentował się inny młodzieżowiec. Grał tam wtedy taki 18-letni chłopak pochodzący z Serbii. Mimo młodego wieku zaliczył przeciwko naszej ekipie 31 punktów, 5 zbiórek3 asysty. Też było widać, że w późniejszych latach może wstrząsnąć światową koszykówką i tak się właśnie stało. Ten rewelacyjny młokos to Predrag Stojaković. Nazwisko, którego raczej nie trzeba przedstawiać. „Peja” został gwiazdą nie tylko europejskiej koszykówki, ale również NBA, gdzie spędził 13 lat i był czołową postacią w wielu zespołach.

Podczas tego mocnego lania w Salonikach najjaśniejszym punktem włocławskiej ekipy był bez wątpienia Igor Griszczuk. Nasz lider nawet na chwilę nie zszedł na ławkę i choć miał problemy ze skutecznością (9/25 z gry oraz 8/15 z wolnych), to uzbierał aż 27 punktów oraz 4 przechwyty. Pod koszem „stawał na głowie” Ike Corbin, ale to nie wystarczyło. Amerykanin też rozegrał pełne 40 minut i również nie grzeszył skutecznością (4/10 z gry i 5/10 z wolnych), ale uzbierał double-double na poziomie 13 punktów11 zbiórek.

Jeśli ktoś jest chętny, to istnieje możliwość obejrzenia tego spotkania.

Do rewanżu we Włocławku doszło 30 stycznia 1996 roku. To była ostatnia kolejka i karty w naszej grupie były już raczej rozdane, ale Nobiles na pewno chciał zrehabilitować się za dotkliwą porażkę w Salonikach. Ciekawostką jest to, że za prawa do transmisji z tego spotkania otrzymaliśmy aż 100 000 $, co jest wręcz szokującą kwotą. W obecnych czasach wręcz nie do pomyślenia.

PAOK lepiej wszedł w to spotkanie, ale Nobiles nie odpuszczał. Wyszliśmy nawet na prowadzenie 21:19. To było jednak na tyle. Goście szybko zaczęli przejmować spotkanie i podkreślać swoją dominację. Znowu nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia przy silnym rywalu. Problemy z przewinieniami mieli Igor Griszczuk, Tomasz JankowskiAndrzej Wierzgacz. Przy krótkiej ławce Nobilesu taka sytuacja oznaczała spore kłopoty. Nasz zespół ponownie miał problemy ze skutecznością. Zaliczyliśmy zaledwie 17/54 z gry, co daje zaledwie 31,5 % skuteczności. Dla porównania PAOK trafił rewelacyjne 43/59 z gry, czyli 72,9 %. Włocławianie zanotowali też zatrważające 24 straty, a rywale zaledwie 4. W takich okolicznościach nie można było myśleć o korzystnym wyniku. Na dodatek, po stronie greckiej ekipy, jeszcze bardziej szalał niesamowity Stojaković. Ten serbski skrzydłowy tym razem zaaplikował nam aż 37 punktów i dołożył 5 zbiórek! Warto podkreślić, że na parkiecie spędził zaledwie 20 minut. Już wtedy był graczem z najwyższej półki.

Nobiles pragnął rewanżu, a skończyło się na jeszcze większym pogromie. PAOK wygrał w Hali OSiR aż 57:112. Najlepszym strzelcem włocławskiej ekipy był Roman Olszewski, który zdobył 19 punktów.

Ten mecz również udało się odnaleźć w czeluściach internetu.

PAOK w sezonie 1995/1996 był dla nas zespołem ze zbyt wysokiej półki. Grecy przewyższali nas pod każdym względem. Dwa starcia zakończyły się dla Nobilesu bolesną lekcją koszykówki. Po prostu nie mieliśmy „startu” do biało-czarnych. PAOK potwierdził swoje aspiracje, również w pozostałych meczach FIBA European Cup. Rozgrywki grupowe zakończyli na pierwszym miejscu, a podczas półfinałowego dwumeczu łatwo odprawili litewski Zalgiris Kowno. Polegli dopiero w wielkim finale, który odbywał się w hiszpańskiej Vitorii. Ekipa Taugres (obecnie Saski Baskonia) wykorzystała przewagę swojego parkietu i pokonała Greków 88:81. Jak wskazuje wynik, PAOK dzielnie walczył, a do przerwy prowadził nawet 44:50. Po końcowej syrenie musieli jednak uznać wyższość gospodarzy.

Nobiles doznał dotkliwych porażek z PAOK, ale nie można powiedzieć, że to był stracony sezon na europejskich parkietach. Po pierwsze, awansowaliśmy do najlepszej dwunastki w drugim pucharze na „Starym Kontynencie” i już to był sukces. Zmagania grupowe zakończyliśmy z bilansem 3-7. Taki sam ugrała Olimpija Lublana, ale wyprzedziliśmy Słoweńców ze względu na lepszy bilans w bezpośrednich starciach i dzięki temu zajęliśmy przedostatnie miejsce w grupie. Nasi zawodnicy dobrze zaprezentowali się również pod względem indywidualnym. Igor Griszczuk, ze średnią 26,9 punktów na mecz, został najlepszym strzelcem całych rozgrywek. Był również najlepszy pod względem przechwytów, których notował 3,3 na mecz. Ike Corbin notował 11,1 zbiórek i ten rezultat również zapewnił mu pierwsze miejsce. Pod względem asyst Mirosław Kabała uplasował się na drugiej pozycji (średnia 5,9). Lepszy był tylko Sergey Bazarevich z Dynamo Moskwa. Rosjanin notował 8 asyst na mecz.

Porażki z PAOK były bolesne, ale teraz to już tylko historia, którą warto pamiętać. Pozostaje mieć nadzieję, że AEK Ateny nie powtórzy wyczynu swoich rodaków sprzed 24 lat ;).

2 odpowiedzi do “Lekcja koszykówki w greckim stylu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *