Jak poradzili sobie po odejściu z Anwilu?

sezonie 2020/2021 z całą pewnością nie brakowało zmian kadrowych w Anwilu. Momentami można było zapomnieć kto jeszcze gra w naszych barwach, a kto jest już poza zespołem. To tak z „przymrużeniem oka”. W „Rottweilerach” grało aż 21 zawodników. Z ekipy, która rozpoczynała sezon, odeszło od nas 7 graczy, czyli większość. Później przetasowań było jeszcze więcej. Część przychodziła, niektórzy zostawali na dłużej, a inni ponownie zmieniali barwy klubowe. Jeszcze kolejni wykorzystali szybkie zakończenie rozgrywek w wykonaniu Anwilu i postanowili dokończyć sezon w innych ligach.

Sprawdziłem, jak poradzili sobie nasi ex-koszykarze po opuszczeniu Włocławka.

Adrian BoguckiFOTO: Andrzej Romański / plk.pl

Tre Bussey (King Szczecin / Jamtland Basket)

Amerykanin nie zagrzał u nas miejsca zbyt długo. Nic dziwnego, bo delikatnie mówiąc, nie zachwycał swoją dyspozycją. Średnio na mecz notował zaledwie 2,6 punktów oraz 1,2 asysty. Bussey po opuszczeniu Anwilu nie przebywał zbyt długo na bezrobociu i nawet nie musiał opuszczać naszego kraju. Na usługi amerykańskiego obrońcy szybko zdecydował się King Szczecin. W nowym zespole Bussey nie poprawił swojej renomy, a przygoda była jeszcze krótsza. Zdołał rozegrać tylko 2 mecze, w których notował 3 punkty oraz 1 zbiórkę.

Następnie opuścił Polskę i trafił do szwedzkiego Jamtland Basket. W nowym otoczeniu radził sobie lepiej, ale też raczej nie zachwycał. Notował 6,2 punktów, 2,4 asysty oraz 2,2 zbiórki. Sezonu nie dokończył ze względu na kontuzję. Ekipa Jamtland doszła do półfinału ligi szwedzkiej i zabrakło tylko jednego zwycięstwa, aby walczyli o złoto.

Deishuan Booker (BG Goettingen)

Miał naprawdę dobre momenty we Włocławku i średnio notował 15,3 punktów, 5,4 asyst, 3,3 zbiórki oraz 2 przechwyty. Całkiem nieźle, ale i tak z różnych przyczyn opuścił nasz zespół. Kolejnym przystankiem w karierze Bookera został niemiecki zespół BG Goettingen. Amerykanin w nowej drużynie osiągał statystyki na poziomie 9 punktów, 4,9 asyst oraz 2,3 zbiórek. Ekipa z Dolnej Saksonii nie była zagrożona ani spadkiem, ani walką o mistrzostwo i rozgrywki Bundesligi zakończyli na 12 miejscubilansem 13-21.

Adrian Bogucki (Astoria Bydgoszcz)

Młody środkowy nie mógł złapać odpowiedniego rytmu w Anwilu (3,9 pkt i 2,7 zb). Po przyjściu Shawna Jonesa zrobiło się zbyt tłoczno pod naszym koszem, więc zabrakło miejsca dla nieporadnego Boguckiego. Center nie musiał daleko szukać nowego pracodawcy, bo otrzymał ofertę od Astorii. Bydgoszcz okazała się świetnym miejscem dla niego. W obliczu problemów kadrowych otrzymał tego, czego najbardziej potrzebował, czyli minut, zaufania i cierpliwości. Bogucki odpłacił za to naprawdę dobrą grą i notował 10 punktów, 6,7 zbiórek oraz 1,3 asyst.

Jak widać, indywidualnie zanotował wyraźny postęp, a pod względem drużynowym też wypadł lepiej na tej transakcji. Astoria zakończyła sezon na 11 miejscu w tabeli, czyli wyżej niż nasz Anwil…

Garlon Green (CSM CSU Oradea)

Green był jedną z naszych największych pomyłek transferowych. Przed sezonem widziałem w nim lidera, a tymczasem na parkiecie był zupełnie niewidoczny. Ehh… Nie wracajmy lepiej do tego. Wspomnę tylko, że notował średnio 7,5 punktów, 3,6 zbiórek oraz 1,4 asyst. Nic dziwnego, że został odsunięty od zespołu i ostatecznie wylądował w rumuńskim CSM CSU Oradea. Jako ciekawostkę warto dodać, że w tej ekipie byli już nasi starzy znajomi – Aaron Broussard oraz Nikola Marković.

Nagle wyszło na to, że w nowym otoczeniu Green jednak potrafi grać w koszykówkę. Nie miał oporów przed braniem akcji na siebie i być przy tym skutecznym. W barwach CSM osiągał też lepsze statystyki – 10,2 punktów, 4,6 zbiórek oraz 1,3 asyst.

Oradea wywalczyła wicemistrzostwo Rumunii i bardzo dobrze wypadła w FIBA Europe Cup, gdzie zajęła trzecie miejsce. Udany sezon, a Green miał w tym swój spory udział.

McKenzie Moore (Ironi Nahariya)

Moore miał być liderem Anwilu, ale wyszło, że to dość problematyczny zawodnik. Statystyki notował bardzo dobre (11,8 pkt; 7,8 zb; 6,3 as; 1,7 prz), zaliczył pierwsze triple-double w naszej historii, ale to przypadek gracza, którego „cyferki” były lepsze niż gra. Wiem, że wielu fanów wręcz irytował swoją postawą. Ostatecznie, po pewnych perturbacjach, kontrakt został rozwiązany.

Amerykanin po opuszczeniu Włocławka udał się do Izraela, gdzie podpisał umowę z ekipą Ironi Nahariya. Można powiedzieć, że w nowym otoczeniu prezentował „swój poziom” – 13,2 punktów, 4,7 asyst, 4,4 zbiórek oraz 1,2 przechwytów. Do końca rozgrywek nie wytrwał ze względu na napiętą sytuację w Izraelu. Po zaognieniu izraelsko-palestyńskiego konfliktu postanowił nie czekać na rozwój sytuacji, tylko szybko opuścił kraj i poleciał do Grecji. Dla lokalnych kibiców to nie miało większego znaczenia, bo ich klub prezentował tragiczny poziom, a obecność Moore’a wcale tego nie zmieniała. Ironi było zdecydowanie najgorszą drużyną ligi izraelskiej i opuścili elitę z wielkim hukiem.

Walerij Lichodiej (Legia Warszawa)

Powrót Rosjanina przyjęliśmy ze sporą radością, bo darzymy tego gracza sporym sentymentem. Na parkiecie nie przypominał już jednak koszykarza, którego tak dobrze wspominaliśmy. Mówiąc bezpośrednio i brutalnie – wyglądał jak w przeddzień zakończenia kariery. Lichodiej miał swoje problemy i to było aż nazbyt widoczne. Nosił opaskę kapitana, ale nie potrafił wstrząsnąć zespołem w wielu trudnych momentach. Średnio na mecz notował 7,8 punktów, 1,8 zbiórek oraz 1,3 asyst.

Słaba dyspozycja doprowadziła do rozstania z Anwilem. Lichodiej szybko znalazł nowy klub i podpisał umowę z Legią Warszawa. W stołecznej ekipie błyskawicznie udowodnił, że jednak cały czas potrafi grać w koszykówkę na solidnym poziomie. Po problemach nie było śladu! Nie został gwiazdą, ale odgrywał niezwykle przydatną rolę. Znowu przypominał tego gracza, którego tak miło wspominamy. Po zmianie barw klubowych Lichodiej notował 10,9 punktów, 3,9 zbiórek oraz 1,5 asyst. „Legioniści” mają za sobą bardzo udany sezon, bo dotarli aż do półfinału PLK.

Krzysztof Sulima (Zastal Zielona Góra)

„Żubr” rozgrywał swój drugi sezon w barwach „Rottweilerów”, ale to nie była dla niego udana przygoda. Mam wrażenie, że zbyt często był wystawiany na pozycji silnego skrzydłowego skupionego na rzutach z dystansu. O wiele lepiej radził sobie bliżej kosza. Jakoś nie mógł odnaleźć dla siebie miejsca w Anwilu i notował 5,1 punktów oraz 3 zbiórki.

Sulima opuścił Włocławek tuż przed zamknięciem okienka transferowego i podpisał kontrakt z Zastalem Zielona Góra. Podejrzewałem, że tylko na tym zyska, bo przecież trafił do faworyta rozgrywek i pod skrzydła trenera Zana Tabaka, który potrafił wydobywać ukryty potencjał z niemal każdego zawodnika. Wierzyłem, że w takich warunkach „Żubr” wejdzie na wyższy poziom. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej brutalna. Sulima szybko spadł niemal na koniec rotacji. W niektórych meczach w ogóle nie wychodził na parkiet, a podczas innych dostawał zaledwie kilka minut. Mistrzostwa Polski też nie dołożył do swojej kolekcji, bo Zastal przegrał w finale ze Stalą. Pod względem statystycznym to był najgorszy epizod w całej karierze „Żubra” na parkietach PLK – 2,3 punktów1,9 zbiórek.

Umowa Sulimy w Zielonej Górze obowiązuje jeszcze przez następny sezon, więc będzie miał okazję na poprawę swoich osiągów.

Rotnei Clarke (Cestistica San Severo)

Clarke dołączył do nas już w trakcie sezonu. Najpierw podpisał kontrakt tymczasowy, który następnie został przedłużony. Sezonu i tak ostatecznie nie dokończył w Anwilu. Mam wrażenie, że Amerykanin nie pasował do naszego zespołu i żaden ze szkoleniowców nie był w stanie tego zmienić. Pomimo tego miał niezłe momenty i średnio na mecz notował 10,9 punktów, 2,7 asyst oraz 1,7 zbiórek.

Po opuszczeniu Włocławka postanowił wrócić do Włoch i podpisał umowę z zespołem Cestistica San Severo, który występował na drugim poziomie rozgrywkowym (Serie A2). W nowej ekipie Clarke został niezaprzeczalnym liderem i osiągał statystyki na poziomie 19,5 punktów, 3,4 asyst, 3 zbiórek oraz 1 przechwyt. Niestety to nie wystarczyło, aby wywalczyli utrzymanie. W fazie Play-Out wygrali dwa pierwsze mecze, ale w trzech kolejnych ponieśli porażki i tym samym polegli w całej serii.

Ivica Radić (Pallacanestro Cantu / Unieuro Forli)

Radić jako jedyny obcokrajowiec spędził u nas cały sezon i nawet rozegrał najwięcej meczów spośród wszystkich zawodników. Statystycznie wypadł solidnie – 12,3 punktów oraz 9,1 zbiórek (najlepszy rezultat w lidze). „Test oka” wypadał różnie, ale nie wracajmy już do tego…

Chorwat wykorzystał fakt, że Anwil tak szybko zakończył zmagania i postanowił dokończyć sezon we Włoszech. Najpierw trafił do Pallacanestro CantuSerie A, gdzie w 6 meczach notował 6,5 punktów oraz 5,5 zbiórek. Ekipa z Lombardii była jednak najsłabsza w całej stawce i zamknęła ligową tabelę.

Radiciowi ciągle było mało i przeniósł jeszcze swój talent na niższy szczebel włoskich rozgrywek. Miał pomóc ekipie Unieuro Forli w decydującej fazie sezonu. Zdołał rozegrać 4 spotkania, w których uzyskał 10,3 punktów oraz 6,5 zbiórek. Nowy zespół Chorwata odpadł sensacyjnie już w pierwszej rundzie Play-Off.

James Washington (JA Vichy-Clermont Metropole)

Amerykanin wylądował w Anwilu pod koniec sezonu. Na dobrą sprawę był pierwszym typowym rozgrywającym, który zagrał w naszym zespole podczas minionych rozgrywek. Ciężko było już cokolwiek z tego ułożyć, a Washington na pewno nie był głównym aktorem tej tragedii – 14,2 punktów, 4 asysty, 3,6 zbiórek oraz 1,8 przechwytów.

Szybkie wakacje postanowił wykorzystać na dodatkowy zarobek i tym sposobem wyleciał do Francji. Amerykanin podpisał kontrakt z ekipą JA Vichy-Clermont Metropole, która występuje w lidze PRO B (drugi poziom rozgrywek). Szybko złapał odpowiedni rytm i został jednym z liderów swojej nowej ekipy. We francuskich rozgrywkach osiągnął bardzo ciekawe statystyki na poziomie 13,7 punktów, 5,3 asyst oraz 2,8 zbiórek.

JA Vichy-Clermont Metropole zakończyli sezon na 11 miejscu w tabeli.

Curtis Jerrells (Umana Wenecja)

Jerrells zasilił ekipę „Rottweilerów” w zaawansowanej części sezonu i miał być naszym zbawicielem. Coś jednak nie wyszło, a Amerykanin podczas swojego epizodu w PLK notował średnio na mecz 12,1 punktów, 2,2 asysty oraz 2,2 zbiórki. Rozgrywki postanowił dokończyć we Włoszech, gdzie jego nazwisko cały czas jest magiczne.

Na kilka meczów decydującej fazy sezonu Jerrells został zakontraktowany przez silny zespół Umana Wenecja. W nowej drużynie zdołał rozegrać 5 spotkań, w których notował 9,4 punktów, 1,8 zbiórek oraz 1,2 asyst.

Umana wyeliminowała w pierwszej rundzie PO drużynę z Sassari. To była dla nich jednak spora męka, bo potrzebowali aż pięciu spotkań, a decydujący pojedynek wygrali 93:91. W półfinale nie mieli już jednak żadnych szans z Olimpią Mediolan.

Kyndall Dykes (Club San Carlos / Palestyna)

Jeden z najlepszych naszych transferów. Podczas minionych rozgrywek. Dykes wniósł sporo ożywienia do gry Anwilu i notował 17,7 punktów, 4,9 zbiórek, 2,7 asyst1,2 przechwytów. Cały czas ma ważny kontrakt z naszym klubem, ale wakacje wykorzystał na dalszą grę. Obrał dość egzotyczny kierunek, co w sumie pasuje do tego zawodnika i trafił na Dominikanę, gdzie związał się z ekipą Club San Carlos.

Ciężko znaleźć informacje o tak odległych rozgrywkach, ale wygrzebałem, że nasz zawodnik notował tam 13,2 punktów, 5,8 zbiórek, 3,4 asysty oraz 1,4 przechwytów.

Ostatnio reprezentował również Palestynę w dwóch meczach eliminacyjnych do tegorocznego Pucharu Azji. Dykes był najlepszym zawodnikiem swojej kadry (26,5 pkt; 6 zb; 5 as; 2 prz), ale w obu przypadkach schodził z parkietu pokonany.

Oby wrócił do nas w dobrej formie!

2 odpowiedzi do “Jak poradzili sobie po odejściu z Anwilu?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *