GTK zdeklasowane!

O to właśnie chodzi! Do Włocławka zawitała ekipa z dolnych rejonów tabeli, GTK Gliwice, i zebrała „srogie baty”. Bez niepotrzebnej nerwówki, a za to z wyraźną dominacją. Tak powinno być za każdym razem, gdy ekipy tego pokroju odwiedzają Halę Mistrzów. Anwil zmiażdżył swoich rywali i zwyciężył aż 118:74.

Chris Dowe i Tony Wroten (Anwil Włocławek - GTK Gliwice)FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
  1. Początek meczu nie wskazywał jednak na taki pogrom. Anwil grał bardzo niemrawo. Atakowaliśmy bez iskry i pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele. GTK charakteryzowało się sporą determinacją. Chyba czuli, że mają do czynienia z ranną zwierzyną, na którą można się po prostu rzucić i zagryźć. Dzięki takiej postawie przyjezdni prowadzili po pierwszej kwarcie 23:24. Podobny obraz gry miał miejsce w drugiej odsłonie. Nie ukrywam, że spodziewałem się wtedy kolejnego meczu, który dostarczy nam więcej złości niż radości. Trzymałem tylko kciuki, żeby kolejna męczarnia obyła się bez następnej kompromitacji.

  2. Z czasem było jednak tylko lepiej. Anwil wrzucił „wyższy bieg” i złapał właściwy rytm, a GTK traciło siły. Prawdziwą bombą była trzecia kwarta, którą „Rottweilery” wygrały aż 42:16. Niesamowite osiągnięcie! Graliśmy pewnie, zespołowo, skutecznie i na wielkim luzie. Po 3/4 spotkania mieliśmy na swoim koncie już prawie 100 punktów! Tablica wskazywała rezultat 97:59. Goście zostali wręcz zmiażdżeni i już było wiadomo, że nie będą w stanie się z tego otrząsnąć. Uczciwie trzeba przyznać, że GTK znalazło się kilka poziomów niżej niż Anwil. Zdominowaliśmy to spotkanie pod każdym względem.

  3. Od samego początku bardzo aktywny był Chris Dowe. Ten chłopak strasznie imponuje mi swoim ciągiem na kosz. Potrafi walczyć o zbiórki niczym rasowy center i był naszym najlepszym graczem w tej kategorii. Nie było dla niego piłek straconych. Był prawdziwym wulkanem energii. Amerykanin grał też bardzo zespołowo, ale kiedy nadarzała się okazja, to chętnie kończył akcje samodzielnie. Jego „cyferki” wyglądały bardzo ładnie i można powiedzieć, że szedł w kierunku triple-double: 12 punktów, 9 zbiórek oraz 7 asyst.

  4. Ricky Ledo nie wybijał się za bardzo na pierwszy plan, ale też odwalił kawał dobrej roboty. Skupiał się na rzutach z dystansu i ustrzelił 4 „trójki”. Czasami miałem wrażenie, że Amerykanin podejmuje wręcz szalone próby, ale on to trafiał, więc nie można mieć zastrzeżeń. Poza tym, standardowo, pomagał w walce „na tablicach” oraz uruchamiał kolegów. Ledo zakończył to spotkanie z dorobkiem 16 punktów, 6 zbiórek4 asyst.

  5. Tony Wroten często spotyka się z krytyką swojej gry defensywnej. Tym razem, zaraz po wejściu na parkiet, zaliczył trzy bardzo udane zagrania w obronie, a później było jeszcze lepiej. Amerykanin przycisnął w ataku i obrońcy GTK nie mogli sobie poradzić z jego rajdami. Wroten świetnie czuł się na parkiecie. Zespół grał na luzie, a naszego asa tylko to nakręcało. Dodał szczyptę show swoimi wjazdami na kosz czy efektownymi podaniami do kolegów. Zdarzyły się pojedyncze nieprzemyślane straty czy bezsensowne penetracje, ale to był tylko drobny ułamek bardzo pozytywnego wrażenia, które zostawił po sobie Amerykanin. Wroten zagrał naprawdę dobre zawody, a statystyki tylko to potwierdzają – 22 punkty, 8/11 z gry, 5 asyst, 3 zbiórek, 3 przechwyty oraz 2 bloki.

  6. Cieszy, że wreszcie obudził się Krzysztof Sulima (14 pkt). „Żubr” robił to, co do niego należało. Dzielnie walczył i przede wszystkim pewnie wykańczał pod koszem doskonałe podania od kolegów, a dodatkowym smaczkiem była trójka, którą ustrzelił. Mam nadzieję, że ten mecz będzie dla Sulimy zastrzykiem pewności siebie i jego forma ulegnie znacznej poprawie.

  7. Kolejny raz z dobrej strony zaprezentował się Jakub Karolak. Tym razem spędził na parkiecie 18 minut i może statystycznie nie błyszczał (8 pkt), ale widać u tego chłopaka wielką chęć do gry. Robił, co tylko mógł i nie odpuszczał żadnej piłki. Rzutowo też czuł się całkiem pewnie i odważnie. Liczę, że Karolak cały czas będzie robił postępy i niedługo stanie się jokerem w talii trenera Igora Milicicia.

  8. Zastanawiałem się, jak do tego meczu podejdzie Milan Milovanović. Nie wiedziałem, czy w ogóle zagra, bo nie jest tajemnicą, że znalazł się „na wylocie”, a Anwil ma już nowego centra. Serb jednak zagrał. Wyszedł w pierwszej piątce i… no nie położył się na parkiecie. Szacunek, że coś próbował, ale nasz zespół to dla niego „za wysokie progi”. Milovanović w ogólnym rozrachunku okazał się wielkim rozczarowaniem i nie ukrywam, że z radością przyjmuję doniesienia o jego prawdopodobnej wyprowadzce z Włocławka. Był stanowczo zbyt słaby fizycznie i wręcz nieporadny. Pozwalał się zdominować pod koszem, a w ataku miewał problemy z opanowaniem najprostszych piłek. Życzę mu jak najlepiej w dalszej karierze, ale już nie w koszulce Anwilu.

  9. Ciężko coś pozytywnego napisać o grze GTK. W zwyczaju mam jednak wyróżnianie zawodników z przeciwnych ekip, więc z grzeczności teraz też to zrobię. Najlepszym strzelcem przyjezdnych był Payton Henson, który zdobył 19 punktów oraz dołożył 4 zbiórki. Amerykanin miał kilka fajnych zagrań i starał się coś zmienić w tym meczu, ale tego dnia to nie było możliwe.

  10. Cieszy to zwycięstwo, a jeszcze bardziej osiągnięta przewaga. Gra Anwilu mogła się podobać i chciałbym, aby to stało się standardem. Wiadomo, że GTK to rywal z dołu tabeli. Goście mieli często problemy z udanym zakończeniem nawet najprostszych akcji, ale potrzebowaliśmy takiej odskoczni. To powinno dać trochę luzu, ale nie powinno przysłaniać oczu. Z gliwickim zespołem nie mieliśmy gorszych momentów, gdy sytuacja wymagała od nas pokazania charakteru. Takie mecze jeszcze przyjdą, ale pozostaje mieć nadzieje, że po tego typu zwycięstwach będziemy lepiej przygotowani na ciężkie wyzwania.

2 odpowiedzi do “GTK zdeklasowane!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *