Garlon Green, czyli efektowne i szalone wzmocnienie

Występy w europejskich pucharach pozwalają zakontraktować nam sześciu zagranicznych graczy i zgodnie z przewidywaniami, skorzystaliśmy z tej możliwości. Do zamknięcia podstawowego składu Anwil potrzebował jeszcze tylko niskiego skrzydłowego i takiego znalazł. Kontrakt z włocławską ekipą podpisał Garlon Green i można być pewnym, że nie będzie tylko uzupełnieniem naszej ekipy.

Garlon GreenFOTO: euroleague.net

Amerykanin ma 29 lat i mierzy 201 cm wzrostu. Typowy niski skrzydłowy, ale inne pozycje też może wspomóc. Green zwiedził już sporo w swojej dotychczasowej karierze, zebrał doświadczenie na wielu frontach i to jest sporym atutem tego koszykarza.

Egzotyczne początki, wysokie loty w Niemczech i rozwój w Belgii

Nasz nowy zawodnik ukończył uniwersytet Texas Christian, gdzie w ostatnim roku notował 9,7 punktów oraz 3,5 zbiórek. Później próbował swoich sił w G League, a następnie ruszył w świat. Obrał jednak dość egzotyczny kierunek, bo występował w Australii oraz Japonii. W sezonie 2015/2016 trafił do Europy i wybrał ofertę Walter Tigers Tybinga. W lidze niemieckiej radził sobie bardzo przyzwoicie (13,4 pkt oraz 3,4 zb) i wystąpił nawet w konkursie wsadów, który wygrał!

Wspominając o pobycie Greena w Niemczech, po prostu nie mogę pominąć akcji, która przysporzyła mu wielkiej sławy na całym świecie. Amerykanin w efektowny sposób… dobił rzut wolny rywala! No cóż, bywa i tak ;).

W lutym 2017 roku Green przeniósł się do Belfius Mons-Hainaut, gdzie spędził półtora sezonu. W Belgii wzniósł swój talent na wyższy poziom. Podczas rozgrywek 2017/2018 rywalizował również w FIBA Europe Cup, a na wszystkich frontach notował bardzo dobre statystyki – 15,7 punktów, 4,5 zbiórki, 1,6 asysty, 50% z gry45% za trzy.

Jak nie NBA to Euroliga

Green prezentował się tak dobrze, że był bardzo blisko spełnienia marzenia większości koszykarzy. Kontrakt z tym niskim skrzydłowym podpisała ekipa New Orleans Pelicans. Był naprawdę o krok od NBA. Podczas ligi letniej prezentował nie najgorszy poziom (9,2 pkt; 1,6 as; 1,4 zb; 1 prz; 63% z gry oraz 63% z dystansu), ale to nie wystarczyło. Ostatecznie został zwolniony z Pelicans i wrócił do Europy.

Tym razem zakotwiczył jednak w ekipie z wyższej półki. Nowym pracodawcą Greena zostało rosyjskie Khimki Moskwa. Tam zasmakował gry w lidze VTB oraz elitarnej Eurolidze. Pod względem indywidualnym jego gra nie powalała na kolana. W VTB zapisywał na swoim koncie 7,8 punktów, 3,3 zbiórki, 1,3 asysty oraz 1,3 przechwytów. Z kolei w Eurolidze dostarczał drużynie 4,3 punkty na mecz. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy o naprawdę mocnym zespole.

W Moskwie nie zagrzał zbyt długo miejsca i zmienił otoczenie jeszcze w trakcie sezonu. Rozgrywki dokończył w izraelskim zespole Hapoel Tel Awiw, gdzie wrócił na właściwy tor. Green podczas tego etapu swojej kariery notował 11,7 punktów, 4,4 zbiórki, 1,5 asysty oraz 1,4 przechwyty.

Przed minionym sezonem Green najpierw miał trafić do greckiego Promitheas Patras, ale ostatecznie nigdy nie zagrał w tym zespole, więc wrócił do Rosji. Tym razem podpisał kontrakt z Enisey Krasnojarsk. Ponownie rywalizował w lidze VTB oraz FIBA Europe Cup. Pod względem statystycznym wypadał przyzwoicie – 9 punktów, 3,4 zbiórki, 1,5 asysty, 46% z gry44% za trzy.

Będzie efektownie!

Można powiedzieć, że Anwil zamknął skład bardzo efektownie i to dosłownie. Wizytówką Greena jest atletyzm i dynamiczne atakowanie obręczy. Taką grą Amerykanin może niesamowicie rozgrzewać włocławską publiczność, a to dobra droga, aby zostać ulubieńcem kibiców. Jak widać, nazwisko zobowiązuje, bo starszy brat Garlona, Gerald Green, przez lata imponował efektowną grą w NBA. W 2007 roku wygrał nawet konkurs wsadów.

Główną bronią naszego nowego gracza są oczywiście agresywne wjazdy na kosz, ale repertuar zagrań Greena nie ogranicza się tylko do tego typu zagrań. Amerykanin potrafi być również bardzo groźny na dystansie. Podczas swojej dotychczasowej karierze miewał sezony z naprawdę budzącą podziw skutecznością rzutów trzypunktowych. Nie jest to jego znak rozpoznawczy, ale rywale na pewno nie mogą zostawiać mu zbyt wiele miejsca za linią 6,75 m.

Green jest typowym strzelcem i jego gra koncentruje się na zdobywaniu punktów. Czasami ta cecha może jednak irytować, bo potrafi przyćmić wszystko inne. Przez to Amerykanin bywa troszkę szalony i nieprzewidywalny na parkiecie. Ma spore parcie na kosz i nigdy nie wiadomo, czym akurat zaskoczy. Niektóre jego akcje mogą wywoływać wręcz ekstazę, a inne konsternacje. W polskiej rzeczywistości powinien jednak sobie poradzić. Green może być nawet poważnym kandydatem do ścisłego grona gwiazd naszej ligi. Jestem usatysfakcjonowany i pozytywnie zaskoczony tym transferem, bo nie oczekiwałem, że Anwil zamknie skład zawodnikiem prezentującym taki poziom.

Dodatkowym plusem jest dla mnie fakt, że ta transakcja przypomina mi pozyskanie Ivana Almeidy. Profil tych dwóch graczy jest bardzo zbliżony. Z tą różnicą, że Green ma bardziej okazałe CV. Jeśli Amerykanin dostarczy nam, choć część tego, czym zachwycał „El Condor”, to będzie wprost cudownie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *