Czego oczekiwać od Hosley’a?

Transfer Quintona Hosley’a do Anwilu wywołał spory szum w społeczności koszykarskiej. Nic dziwnego, bo to przecież gracz bardzo miło wspominany w naszej lidze. Swego czasu, w barwach Stelmetu, trochę poszalał na parkietach PLK.

Jak, ten były reprezentant Gruzji, radził sobie we Włocławku podczas dotychczasowych meczów? Czy możemy być zadowoleni z jego postawy?

Quinton HosleyFOTO: anwil24.pl

Jeśli ktoś spodziewał się, że Hosley z miejsca ponownie zawładnie tą ligą, to może czuć się rozczarowany. Niektórzy mogą nawet twierdzić, że sama w sobie forma Amerykanina jest rozczarowaniem. Czy tak jest naprawdę?

Do tej pory rozegrał 6 spotkań w koszulce Anwilu (4 w lidze + 2 w Pucharze Polski). Dwukrotnie wychodził w pierwszej piątce. Na parkiecie spędzał ok. 20 minut. Jego statystyki prezentują się następująco: 7,7 pkt; 2,2 zb, 2,8 as oraz 1,7 prz.

Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że to nie jest już ten sam Hosley, co jeszcze kilka lat temu. Obserwując jego grę wyraźnie widać, że nie ma zamiaru przymierzać butów lidera i odnosić zwycięstw niemal w pojedynkę.

Spotkałem się również z opiniami, że przez większość czasu spędzonego na parkiecie jego postawa była aż nazbyt wyluzowana. Szczególnie ze słabszymi rywalami. Tym bym się jednak nie martwił, bo ten gracz ma już po prostu taki styl bycia i charakter. Trzeba się do tego przyzwyczaić.

Za kilka dni kończy 34 lata. W koszykówce to nie jest raczej wiek na podbijanie świata. To bardziej czas weterana. Ciężko wyobrazić sobie zawodnika z taką ilością wiosen na karku, który dominuje na parkiecie. Tak właśnie jest w przypadku Hosley’a. Nie można spodziewać się, że zostanie samodzielnym królem parkietów.

Czego w takim razie oczekiwać od Hosley’a?

Taki wiek w połączeniu z bogatą karierą koszykarską niesie za sobą jednak inne korzyści. Hosley ma niezwykle bogaty bagaż doświadczeń i wysokie IQ koszykarskie. Świetnie czyta grę. Natura nie poskąpiła mu również warunków fizycznych, więc jeśli dodamy do tego rewelacyjny zasięg ramion to mamy obraz groźnego obrońcy. Taki właśnie jest Hosley. W defensywie jest istnym postrachem. Rywale przy nim nie mogą sobie pozwolić nawet na moment dekoncentracji. Quinton za każdym razem czyha na przechwyty lub inne powstrzymanie akcji.

W ataku też świetnie wykorzystuje swoje doświadczenie i spryt. Potrafi bardzo mądrze wymuszać faule. To takie detale, o których dużo się nie mówi, ale tworzą ważny element współczesnej koszykówki. Hosley mimo, że jest nominalnym skrzydłowym, to przy rozgrywaniu ataku wprowadza pewien spokój. Sam też dużo widzi i potrafi bardzo mądrze rozprowadzać piłkę. Mimo „luzackiego podejścia” gra pod drużynę.

Rekordów strzeleckich już raczej nie będzie bił. Co nie oznacza, że jest mało przydatny w ataku. Cały czas jest groźny i to zarówno na obwodzie, półdystansie czy pod samym koszem. Rywale z całą pewnością nie mogą odpuszczać Hosley’a, bo to może źle się dla nich skończyć. Dzięki temu, nawet jeśli Amerykanin nie będzie punktował, to tworzy się więcej miejsca i możliwości dla partnerów z drużyny. Z tym punktowaniem liczę jednak, że będzie trochę lepiej. Mam nadzieję, że Hosley wykorzysta swoje doświadczenie w tym elemencie i to podczas decydującej fazy sezonu. Play-Off to przecież czas weteranów.

Podsumowując, Hosley to nie jest już typ gwiazdy. Obecnie proponuję patrzeć na niego jak na zadaniowca. Zadaniowca z wysokiej półki, którego każdy poukładany zespół przyjmie z otwartymi ramionami. Myślę, że osoby decyzyjne w naszym klubie przed podpisaniem kontraktu bardzo dokładnie przyjrzały się grze Hosley’a i właśnie do odgrywania takiej roli został sprowadzony. Oceniać jego grę należy posiłkować się wieloma płaszczyznami. Również tymi, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka czy nie opisują ich cyferki w pomeczowych statystykach. Myślę, że sztab szkoleniowy zadowolony jest z tego, co Hosley obecnie dostarcza zespołowi, więc my też powinniśmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *