Wydarzyło się coś WIELKIEGO. Coś NIESAMOWITEGO. Anwil obronił MISTRZOSTWO POLSKI !!!! Najpierw doprowadziliśmy do siódmego meczu w finałowej serii, a następnie ten mecz wygraliśmy! Nasz zespół znowu był niezwykle skoncentrowany i Polski Cukier Toruń nie mógł za wiele zrobić. Decydujące spotkanie zakończyło się naszym zwycięstwem 77:89.
- Koncentracja. To jest słowo klucz w kontekście naszej gry. Gdy jesteśmy odpowiednio skupieni, to możemy pokonać każdego rywala. Wtedy o wiele łatwiej realizuje się założenia taktyczne i nie rozdaje się rywalowi prezentów. Tak właśnie zagraliśmy w siódmym meczu tegorocznych finałów. Od samego początku tego spotkania w głowach naszych koszykarzy była stawka tego meczu. Zapewne towarzyszyła temu presja, ale w tym przypadku przełożyła się na lepsze przygotowanie mentalne. Z takim podejściem graliśmy „swoje” i Polski Cukier nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to nasze granie. Ograniczyliśmy straty i kolejny raz okazało się, że jest to klucz do sukcesu.
- Tradycyjnie przegraliśmy zbiórki. Tym razem 42:33. Miałem jednak wrażenie, że walczyliśmy z większym zaangażowanie na tablicach. Warto zauważyć, że mieliśmy 11 zbiórek w ataku. To pozwoliło na spokojne ponawianie akcji i było zarazem naszym najlepszym wynikiem w tej całej serii.
- Anwil był stroną dominującą praktycznie przez całe spotkanie. Początek był jeszcze wyrównany i oba zespoły szły „łeb w łeb”. Z czasem jednak Anwil wyrobił sobie zauważalną przewagę. Kolejny raz kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie. Dzięki odpowiedniemu nastawieniu mentalnego nie było przestojów w naszej grze. „Twarde Pierniki” próbowały, ale po prostu tego dnia byli słabszą ekipą.
- Główną bronią Anwilu okazały się rzuty z dystansu. Od początku sezonu doszukiwałem się naszego wielkiego atutu w tym elemencie i podczas najważniejszego meczu sezonu odpaliliśmy niesamowitą kanonadę. Trafiał prawie każdy z naszej ekipy. Przez trzy kwarty bombardowaliśmy rywali zza łuku na niesamowitej skuteczności. W czwartej kwarcie już nie trafialiśmy, ale w sumie to nie było takiej potrzeby. Mecz zakończyliśmy i tak z bardzo dobrym wynikiem. Trafiliśmy 15/31 z dystansu, co daje 48 %.
- Świetne zawody rozegrał Walerij Lichodiej. Rosjanin po ostatnim meczu dołączył do grona kontuzjowanych, ale w siódmym spotkaniu wyszedł na parkiet i dał z siebie wszystko. Tego dnia jego celownik był perfekcyjnie skalibrowany. Lichodiej zdobył 16 punktów na świetnej skuteczności 6/8 z gry. Trafił też 4/5 za trzy. Prawdziwy snajper ze wschodu!
- Kamil Łączyński przez cały sezon często był krytykowany. Wszyscy tęsknili za jego formą z zeszłorocznych finałów. Prawdziwe przebudzenie nastąpiło w najważniejszej części sezonu. Już podczas szóstego spotkania błysnął wjazdami pod kosz, a podczas siódmego meczu dołożył element na który wszyscy czekaliśmy. „Łączka” odpalił. Trafił trzy „trójki”, zdobył 13 punktów na skuteczności 5/6 z gry i dołożył jeszcze 6 asyst. Takiego występu kapitana potrzebowaliśmy! Co ciekawe, to dopiero drugi mecz Łączyńskiego z trzema trójkami na koncie w tym sezonie. Niestety, Kamil nie dograł siódmego spotkania do końca. W trzeciej kwarcie doznał kontuzji uniemożliwiającej dalszą grę. Na szczęście dowieźliśmy to zwycięstwo bez wsparcia Kapitana.
- „Łączka” nie dograł tego meczu do końca, ale mieliśmy silne wsparcie na pozycji rozgrywającego. Aaron Broussard rozegrał kolejne dobre spotkanie. Jak zwykle wykorzystywał przewagi w grze jeden na jeden. Dołożył do tego dobrą grę w defensywie i walkę na tablicach. Broussard zaliczył 3 zbiórki i to wszystkie w ataku. Aaron to nasz skarb z USA. W swojej linijce statystycznej zapisał jeszcze 12 punktów, 4 asysty i 4 przechwyty.
- Kolejny raz wszystkich oczarował Szymon Szewczyk. Ten facet gra, jakby miał o dziesięć lat mniej. Walczył na całego i w początkowej fazie meczu był naszym głównym żądłem. Trafiał zarówno z dystansu jak i spod kosza. „Szewcu” uzyskał 12 punktów, 9 zbiórek i 3 asysty. Pan Koszykarz!
- Ivan Almeida nie zagrał idealnego spotkania. Miał problemy z trafianiem (tylko 3/13 z gry) oraz popełnił aż 5 strat. Nie można jednak powiedzieć, że to był zły mecz w wykonaniu naszego asa. „El Condor” zanotował double-double na poziomie 13 punktów i 10 zbiórek. Wymusił też 9 fauli. Trafił również „trójkę” na zakończenie trzeciej kwarty, który wyprowadziła nas na prowadzenie +17. Dla Polskiego Cukru to było już za wiele.
- Po meczu Almeida zgarnął nagrodę MVP finałów. Uważam, że to wybór jak najbardziej odpowiedni. Na przestrzeni całej serii „El Condor” był naszą czołową postacią i popisał się wieloma świetnymi akcjami.
- Mistrzem Polski jest Anwil, ale trzeba też napisać kilka słów o Wicemistrzach. „Twarde Pierniki” dzielnie walczyły w tych finałach. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że były zespołem słabszym. Odnieśli trzy zwycięstwa w serii, ale żadnego przekonywującego. Szacunek jednak za postawienie naprawdę twardych warunków.
- W siódmym meczu finałowym w toruńskiej ekipie niespodziewanie „pierwsze skrzypce” grał Michael Umeh. Nigeryjczyk przez większość serii był raczej zamrożony, a tym razem już od samego początku był bardzo aktywny i wykorzystywał swój talent strzelecki. Umeh zdobył 13 punktów i był najlepszym strzelcem Polskiego Cukru. Dołożył do tego 5 zbiórek i 4 asysty.
- Dobrą robotę wykonywali również polscy podkoszowi. Aaron Cel grał bardzo ambitnie i zanotował 12 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Nie trafił jednak żadnego rzutu z obwodu (0/4). Tyle samo punktów zdobył Damian Kulig, który miał też 9 zbiórek. Dobre spotkanie w wykonaniu tych zawodników, ale na dobrze dysponowany Anwil to jednak nie wystarczyło.
- Powtórzę po raz kolejny, nasza ekipa dokonała czegoś NIESAMOWITEGO. Mieliśmy ogromne kłopoty kadrowe i przystępowaliśmy do Play-Off z czwartej pozycji. Nie byliśmy faworytami, ale pokonaliśmy wszystkie przeciwności losu i wszystkich rywali. Mimo trudnych warunków obroniliśmy Mistrzostwo Polski. Na szersze podsumowania sezonu przyjdzie jeszcze czas. Teraz świętujmy i pamiętajmy, że ANWIL jest WIELKI !!!!
Jedna odpowiedź do “Anwil znowu MISTRZEM POLSKI !!!!”